dzielę się kolejnymi przemyśleniami
dziwię się trochę sobie, bo z jednej strony jestem zwolenniczką i współtwórcą teorii aureoli (w zasadzie, też ją "stworzyłam", zanim dowiedziałam się, że taki termin już istnieje w psychologii) która mówi przecież o tym, że obiektywnie nieatrakcyjni ludzie mogą być postrzegani w inny sposób, jeśli tylko promieniują odpowiednią aurą- tak samo na odwrót.
a z drugiej strony ciągle twierdzę, że ludzie oceniają innych po wyglądzie, co jest skrajnie niesprawiedliwe,bo twarz, wzrost i sylwetka są od ludzi kompletnie niezależne.
przez pewien czas te dwa przekonania wydawały mi się ze sobą sprzeczne, i kompletnie nie do pogodzenia. musiałam przemyśleć to jeszcze raz.
i okazuje się, że owszem, można je powiązać, bo wszystko sprowadza się do wyglądu zewnętrznego.
rozwijam myśl i uwaga, bo będzie długo, rozwlekle i boleśnie.
jak ktoś chce zabłysnąć to zawsze mówi "nie oceniaj nikogo po wyglądzie/książki po okładce/najważniejsze jest wnętrze".
i ludzie biją brawo, bo to piękna myśl (i w "małym księciu" nawet była). ale na dobrą sprawę, kto jest w stanie o sobie powiedzieć całkowicie szczerze: "ja nie oceniam po wyglądzie"?
kto nigdy nie odrzucił nikogo ze względu na to, że jest nieatrakcyjny? kto nigdy nie przyklasnął ładniejszej ze stron konfliktu? kto nigdy nie patrzył przychylniej na kogoś o "milszej aparycji"? kto nigdy nie współczuł otyłym, brzydkim, czy trądzikowcom? kto nigdy nie pomyślał, stojąc przed lustrem, że życie mogłoby być lepsze, gdyby coś zmienić w tym odbiciu? kto nie klasyfikował swoich potencjalnych partnerów opierając się głównie na wyglądzie?
kto nigdy nie uległ efektowi aureoli?
czytałam ostatnio braciszkowi bajki na dobranoc, i zwróciłam uwagę na to, że pozytywni bohaterowie zawsze są nie tylko dobrzy, uczynni i mili, ale przede wszystkim piękni i olśniewający. to nie jest nadinterpretacja- czy książę na balu zwróciłby uwagę na kopciuszka, gdyby nie była zniewalająco piękna? czy gdyby jej siostry były bardziej zjawiskowe, historia potoczyłaby się tak samo? czy rycerz obudziłby śpiącą królewnę, gdyby miała trądzik? czy rybak zakochałby się w małej syrence, gdyby była brzydulą?
to są aureole, bo od zawsze przymiotniki występują w parach: ładny-dobry, brzydki-zły. nawet w baśniach, które powinny kształtować sprawiedliwe pojmowanie świata.
nie wiem, czy to może w jakiś sposób ma ułatwić dzieciom odróżnianie dobra od zła?
bo generalnie, i tu nie ma co zaprzeczać- dla wzroku milsze jest piękno.
a źli bohaterowie są krzywi, brzydcy, zgarbieni, mają wielkie nosy, grube brzuchy i troje oczu (całe szczęście nie wszystko naraz). wiadomo, że dziecko chętniej będzie patrzyło na przystojnych rycerzy i złotowłose księżniczki, niż na brzydkie siostry kopciuszka czy czarownice z haczykowatymi nosami.
być może w baśniach tak wyraźnie zarysowane "dwa bieguny" zostały stworzone dla ułatwienia odbioru. ale w takim razie skąd aureole w prawdziwym życiu?
dlaczego to, że ktoś ma mniej ładne rysy twarzy, jest niższy, grubszy, ma chorobę skórną lub jest ogólnie mniej zjawiskowy sprawia, że często już na starcie jest spalony?
nikt nie podrywa brzydul. trądzikowca nie przyjmą do pracy polegającej na kontakcie z klientem. pulchne dziewczyny nie są modelkami, stewardessami czy hostessami.
ludzie inaczej zachowują się wobec osób, które podobają im się z wyglądu niż wobec tych, które w ich oczach są nieatrakcyjne.
i to nie jest wybór, czy oceniasz z wyglądu czy nie- po prostu to robisz.
wiadomo, że z czasem oczywiście to się może zmienić, i poznana osoba nadrabia swoje "braki" w aparycji przymiotami ducha, albo, w przeciwnym przypadku, traci zainteresowanie otoczenia wzbudzone jej fizycznością, jeśli nie ma poza tym nic do zaoferowania.
jednak pierwsze wrażenie bardzo często dyskredytuje część osób.
i to jest cholernie niesprawiedliwe, bo o ile niektóre aspekty wyglądu faktycznie zależą od człowieka- można dbać o figurę, utrzymywać higienę i być nienagannie ubranym, tak nie wszystko można zmienić. rysów twarzy, chorób, wzrostu, postury, nikt sobie nie wybiera.
spłyciłam tę notkę do płaszczyzny atrakcyjności; ale po tym, co zaobserwowałam jako bierny uczestnik życia mogę powiedzieć, że tak, wygląd ma znaczenie. naprawdę duże.
atrakcyjna osoba, jeśli tylko jest odrobinę mądra, robi ogromne wrażenie.
nieatrakcyjna osoba, choćby miała predyspozycje na członka mensy, zawsze musi się bardziej napracować, by to zauważono.
tak po prostu jest. świat nie jest uczciwy.
kiedy komuś przydarza się wypadek, często można usłyszeć: "szkoda jej, taka ładna dziewczyna/ładny chłopiec".
może i komentujący nie mają tego na myśli, ale zastanówcie się, czy brzydkich nie byłoby żal?
__________
jak ktoś chce spytać, skąd taka notka-
bardzo długie, bierne (zaznaczam, bo ja nie jestem stroną w tym konflikcie) obserwacje zachowań ludzi z mojego liceum, plus idiotyczne programy na tlc, w których panie po metamorfozie i operacjach plastycznych wypowiadały się o ogromnym znaczeniu wnętrza i przymiotów ducha.
nie gwarantuję, że moje założenia są bezbłędne, bo jestem początkującym psychologiem klinicznym, a nie społecznym ;)