Na zdjęciu lizak, bo dzisiaj w końcu Dzień Dziecka, prawda? :)
Teraz szybko, bo zaraz muszę iść się umyć. Jutro jedziemy z księdzem na pielgrzymkę przed bierzmowaniem do Nowego Miasta. W ogóle jutro miał być iny dzień, niż naprawdę będzie. Zaraz po tej pielgrzymce miałyśmy zrobić z Maggie imprezę urodzinową dla Izzy u Maggie nad Pilicą. Miał być tort, ognisko, poduchy, świece i fajna muzyka, ale niestety. Jutro zapowiadali deszcz. A z resztą i tak by z tego nic nie wypaliło, bo Maggie jak zwykle jak się czegoś podejmuje, to trzeba jej pilować, bo tego nie zrobi. Więc pokłóciłam się z Maggie (nie mówiąc już o tym, że z Izzy jestem już pokłócona) o tą imprezę. Bo nie była w TM. Miała wywołać dam zdjęcia i kupić album i miałyśmy się spotkać wczoraj wieczorem to wszystko powklejać. Ale nie była, nie oddała, nie kupiła. Jak zwykle własciwie. I teraz jest na mnie, bo mówię, że to jej mina. No i ona mówi, żebyśmy zrobiły w środę przed Bożym Ciałem, ale no kuuurdee . Będziemy robiły imprezę urodzinową tydzień po urodzinach? no fajnie -.- ja już powiedziałam, że się w to nie bawię, i neich sobie robi swoją imprezę za rok, to wtedy może zdąży wszystko zrobić.
Co do dzisiejszego dnia. W szkole ... nie mogłam się doczkeać, aż dzień się skończy. Dostałam dwie koszylki z Marilyn Monroe. Fajne, podobają mi się, ale szczerze mówiąc liczyłam na coś lepszego. No trudno. Mama ostatnio nie trafia w mój gust. Byliśmy na pizzy, ale z rodzicami na pizzy i jeszcze przy starszych (ładnych ;p) kolegach to już lepiej do domu tą pizze zamawiać :( Więc dzisiejszy Dzień Dziecka nie zaliczam do jakoś szcególnie udanych.
W sprawach sercowych cisza. Koniec komentzrza.
Co do szkoły... Jeśli chodzi o gimnazjum to ja już wariuję w tej szkole i nie mogę się doczekać, aż stąd odejdę. Dzisiaj Wielka Siostra nakrzyczała na Filipiny, bo Baran był w sql (brat Iwetty). Masakra jakaś. Cała szkoła słyszała. W życiu nie słyszałam, żeby się tak darł ktoś na kogoś. No dobra, może słyszałam. u siebie w domu niestety. Tata jak za dużo wypije to przychodzi w nicy i awantury robi. Na szczęście dzisiaj nic nie pił. No i zeszłam z tematu. Ale co tu się rozwodzić nad szkołą, z której i tak odchodzę za 28 dni.
Jeśli chodzi natomiast o PSM to szczerze mówiąc... boję się... zaczyna mnie to powoli nudzić. Nie mówię, że jakos bardzo tragicznie, ale nie ciągnie mnie już do wiolki tak jak na przykład rok temu. Dwa tygodnie nie miałam lekcji i ruszyłam ją dopiero dzisiaj przed wyjazdem, żeby sobie siary nie robic. Na kształcenie też lubiłam kiedyś jeździć, ale teraz jak Klaudia, Bartek nie chodzą, Wiktor bardzo sporadycznie (teraz jest jeszcze w Grecji) to siedzę z tymi małymi dzieciakami i sobie tylko obciach robię przed II st. Więc ostatnio lubię chodzić tylko na chór, ale to też jak jest Marta, albo Ola, bo z innymi się nie dogaduję, bo to podstawówka. Ewentualnie Kaja, ale ona ma swoich znajomych.
W przyszły poniedzialek, 11 czerwca, mam egzamin końcowy z wiolonczeli. Boję się go, ale teraz taki czas w moim życiu, że wszystko olewam i nic mi sie nie chce. Tego boję się jeszcze bardziej. Nie chcę iść do liceum z takim nastawieniem.
A teraz moje obawy co do liceum. Oczywiście nie widzę się w innym tylko w VII LO im. Juliusza Słowackiego w Warszawie. Ale to jest daleko od domu. Boję się najabrdziej internatu. Że wpadnę w złe towarzystwo, że z tęsknoty nioe będę mogła spać w nocy, jak ja to potrafię, że będzie mi źle. Co prawda MRC dała radę, ale ona jest zupełnie inna. Jest mocniejsza psychicznie. Nie pamiętam, żebym ją widziała jak płacze, a ja ryczę o byle bzdetę. A ja mam jeszcze ją w razie czego. Zawsxe mogę do niej zadzwonić, wpaść, umówić się gdzieś na mieście.
Tyle moich wywodów dzisiaj.
Wiem, że nikt tego nie czyta, ale i tak, życzę Wam udanego Dnia Dziecka. Niech będzie lepszy niż mój... ;*
Zostawiam Was jeszcze z pisenką o przyjacielach (których mi obecne brak), a która leci właśnie w eska.tv . Polecam tę stację ! :D
http://www.youtube.com/watch?v=k4xjSzOX6PM
PS: oglądałam przed chwilą video w internecie z środowego YCD (nie golądałam, bo byłam padnięta). Kinga Rusin powiedziała po decie dziewcząt, że bez przyjaciół ani rusz. Teraz się boję o siebie. Dobrze, że chociaż tu mogę się "wygadać", mimo że i tak nikt tego nie czyta.