Czajnik. Monstrualny, wszechpotężny, przewspaniały.
W spraw bieżących natłoku nie sposób na słów kilka skrobnięcie czasu było znaleźć. Dobrą, dla mnie i word'u zresztą też wieścią niewątpliwie jest przebicie się przez trudnych pytań gąszcz i wyszarpnięcie bohaterskie kolejnego półrocza, w ciągu którego mam nadzieję dokonać tego, co nie pykło ni w jesień, ni w zimę. Wiosno, jeśli mam Ciebie polubić, działaj no coś.
Piątek, 12 kwietnia 2013, wiosna
Jest ciepło, lecz na szczęście pochmurno.
Obowiązek obywatelski wypełniony, piątku tego mogłem beztrosko wrócić do biernej obserwacji podopiecznych oraz kontemplacji sensu życia. Tym razem były wyjątkowo sprzyjające warunki.
Zółwik na prezydenta.
Poza tym udało mi się sprowadzić Mr. Hexa 2 przystanki za kraniec świata, choć nie wiem na ile (nie)obce kraje do gustu mu przypadły... a przecież jeszcze tyle do zobaczenia. Wśród kolejnych pozytywów jest i ten, że przynajmniej tutaj nikt nie ma do mnie bliżej nieokreślonych pretensji o to, że żyję.
Jakby tych pozytywów było mało, po małym nagięciu standardowego toku myślenia, tydzień ten rozpocznie się już jutro nie najgorszym, mam nadzieję, akcentem. Potem zaś... no, potem będzie z górki. Z całą pewnością.... i może nawet zacznę pisać pracę licencjacką? Nie, nie przesadzajmy. Jeszcze czas.