zdjęcie z czerwca... z ślubu mojej siostry...ostatnio sobie tak przypomniałam te chwile..w sumie to dobrze wspominam te chwile...
tak bardzo chciałam by one trwały wiecznie... by było tak jak było i tylko lepiej...w każdym aspekcie tego że było 'ok'...
a teraz jest tylko gorzej.. a ja się sypię..
jak można sobie pod soba kopać dołek? jak widać długo i coraz głębiej.
nie widzicie tego. i nie zauważycie.
czułam się ważna dla ludzi wokół.. tego uczucia ostatnio bardzo brakuje..
i doszłam do wniosku że moja siostra i Grzesiu są dla mnei przykładem.. i będą.. pokazali mi i utwierdzili w tym..że nie byłam tylko głupią nastolatką..
pokazali mi.. że MIŁOŚĆ isnieje..i że potrafię kochać.. a nie tylko mi się zdaje..
Bóg powiedizał: Nieważne jest jak Twój Anioł będzie miał na imię, ważne że Ty będziesz go nazywał po prosu...PRZYJACIELEM...
dziękuje wszystkim moim Aniołom..
dzisiaj, czyli 5 października miałam bardzo dziwną sytuację... myślę że po raz kolejny Ktoś do mnie przemówił...ale te słowa nie były "pogłaskaniem" po głowie... były jakieś dziwne... nie tyle niepokojące...co nakłaniające mnie do czuwania, bycia silną...by w razie czego pociągnąć konkretną osobę.. nie wiem co to wszystko ma znaczyć... ale pewnie w swoim czasie się dowiem.
i wiecie co... nie lubie czuć się samotna na tym przebrzydłym swiecie...
to przytłacza i pogrąża..
czemu znowu tak bardzo chcę byc silna tak bardzo sobie nie radząc.. dlaczego.