Tegoroczne wakacje kończą sie dość burzowo. nie tylko ze względu na te okropne burze, które przeszły przez nasz niespodziewający się niczego kraj. Po prostu, przyczyniła się do tego moja dziwnie niespokojna burzliwa osobwość. I to nastawienie, którym reżę ludzi ważnych. Kurcze, naprawde nawet próbowałam z nim o tym rozmawiać. Ale on, podobno dobroduszny altruista, prawdopodobnie nie rozumie słowa dobroduszny, co przekłada sie na nierozumienie słowa altruista. On powiedział, że uroiłam sobie te moją nieujarzmioną naturę. Że przecież On to we mnie nic dziwnego nie widzi. No, ciekawe więc, pomyślałąm skrzętnie, jak wytłumaczy to, że ostatnio co chwilę się kłócimy. Nie odpowiedział. Jestem pewna, że fakty powszechnie znane więc od dzić są prawdziwe: po pierwsze wakacje się kończę, po drugie burzliwie. I to przeze mnie. A więc zdecydowałam jedno- nigdy nie zostanę pogodynką. Wolę moją ulubioną pogodynkę, pana Kreta, oglądać przed telewizorem za pośrednictwem telewizji cyfrowej Polsat, umieszczonej w jednej, plastikowej karcie z chipem, który ostatnio miał pewne problemy, ale i to wszyło mi na dobre.
Pewnie i tak nie przeczytałeś, prawda? Kurde, a tak bardzo dziwnie fajna jest ta notka, prosze panstwa.