minęły już dwa miesiące w nowym miejscu, a ja milczę, wiem. Nie ładnie z mojej strony, acz - jeśli wziąć pod uwagę ideę fotobloga - najzywczajniej w świecie, nie mam się czym chwalić.
te dwa filmikowe, niewyraźne screeny, to pierwsze 'zdjęcia' jakie udało mi się zarobić przez ten cały czas. Żałuję, ale nic nie poradzę.
pracujemy sobie cały czas. Mało ambitnie, ale za to całkiem regularnie. Spędzam w stajni każde przedpołudnie wolne od zajęć na uczelni i weekendy. Raczej nie zajmujemy się niczym konkretnym, bardziej cieszymy się wzajemną obecnością, a na pewno cieszę się nią ja.
Amator jest zarośnięty jak yeti, przez co poci się niemiłosiernie, bo temperaturowo pogoda jest ostatnio całkiem łaskawa. Nie jest do końca zadowolony z pracy na bardziej (niż w poprzedniej stajni) wymagającym podłożu i robi wszystko, by nie musieć schodzić z wydeptanego śladu ;). Nie mniej, staram się mu nie odpuszczać i zmuszam go do pracy poza nim, wróciliśmy też do pracy na drążkach, a dziś nawet - co widać na załączonym obrazku - oddaliśmy kilka skoczków w ramach testowania nowego siodła. Nowe siodło chyba z nami zostanie :).
mamy się dobrze, cieszę się, że mamy się blisko.