Amator klapnięte uszko

jako że mam stosunkowo mnóstwo zdjęć z tych wakacji, postanowiłam dawkować informacje, żebym mogła się nimi na bieżąco dzielić.

powyże zdjęcie, autorstwa Kamila Nadrowskiego, przedstawia pana Amatora z klapniętym uszkiem (oraz mnie) pokonującego przeszkodę na zawodach regionalnych w Bogusławicach. Tak, po pięcioletniej (całkowitej!) przerwie w skokach, nie tylko zaczęliśmy sobie podskakiwać, ale nawet pojechaliśmy na zawody. Nie było to może najpiękniejsze ukoronowanie mojej błyskotliwej kariery jeździeckiej, ale całkiem dobrze się bawiłam i miałam naprawdę ogromną podjarę. Nawet, kiedy kolejne dwa tygodnie nie mogłam siadać ani chodzić, opowiadałam wszystkim (nawet, a może przede wszystkim, niezainteresowanym) o tej niesamowitej przygodzie, conajmniej jakbym wygrała olimpiadę. Albo przynajmniej nie spadła w L klasie.

ale ponieważ zawsze wszystkim mówię, że trzeba się cieszyć z małych rzeczy i zawsze doszukiwać się pozytyów (choć kompletnie w to nie wierzę), była to moja pierwsza w historii gleba z Amatora. Teraz nie tylko mam to za sobą, ale jednocześnie mogę pochwalić się, iż była to gleba publiczna, w wielkim stylu i na dodatek udokumentowana na wszelkie możliwe sposoby <3. Na pewno chętnie się podzielę namiastką tych wrażeń któregoś cudownego dnia. A jak będę miała stały dostęp do internetów, to może nawet pokażę internetom jak dzielnie walczę o życie w formie audiowizualnej.

koniec historii związanej z tym zdjęciem. Ale jestem przekonana, że na pewno ze zniecierpliwieniem czekać będzie na części kolejne, więc postaram się sobie to wmówić, żeby kolejną opublikować z jeszcze większym zapałem, niż tę. ponieważ nudę związaną z brakiem dostępu do internetu usiłuję zatuszować odgrzewanymi serialami, które jakimś cudem zostały na moim dysku, pożegnam się w całkowicie nieoryginalny sposób: xoxo. ;)