A niech mi tu, kurwa, ktoś napisze, że jestem masochistką i przebicie naskórka, który codziennie wam sie, do diabła, złuszcza, jest objawem choroby umysłowej. To wyjdę z siebie i stanę obok, plując na całe ścierwo społeczne.
Szłam po błocie pomieszanym z ostatkami śniegu i wody, kiedy usłyszałam piłę mechaniczną. Zatrzymałam się jak wmurowana, a moje buty zagłębiły się w brązowej brei. Zaczęłam nasłuchiwać i porażona zobaczyłam mężczyznę stojącego z uniesioną piłą na torach. Nim w moich myślach zdążyło zasiać się przerażenie, facet nachylił się i obciął krzaki. Wywróciłam oczami. Ja to mam wyobraźnię. Ruszyłam, słysząc regularne mlaśnięcia pod stopami. Koleś z piłą odwrócił się do tyłu i począł uważnie mi się przyglądać. Naprędce przypomniałam sobie wszystko, co umiem, a potem prześledziłam wrażliwsze punkty na ciele człowieka. To, że był mężczyzną dodawało mi dodatkowe, bardzo czułe miejsce, które w razie czego skutecznie mogłabym wymierzyć jako cel moich glanów. Ruszył nieśpiesznie w moim kierunku. Zacisnęłam usta i szłam uparcie przed siebie, nie pozwalając dumie przezwyciężyć instynktu. Zza krzaków na przyczu wyłonił się drugi człowiek. Nijaka kurtka uniemożliwiła mi zidentyfikowanie płci. Tak czy owak byłam w niezłej kropce...
____________________________________________________________________________
Byłam z siebie dumna.
Roztargniona, trochę za mocno zamknęłam te drzwiczki.
I ten uśmiech. Wyraźna kpina, na którą pozwoliłam sobie po raz pierwszy w życiu.
Nie pozwoliłam, by znowu mnie zdusił. Bym się ugięła. Vici i oboje o tym wiedzieliśmy.
I tak będzie już zawsze.
Tak bardzo, bardzo chciałabym ci uwierzyć.
Ale niestety nie jestem aż tak naiwna.
Wiem, że znów to zrobisz.