Ktokolwiek spojrzy na ten rysunek, widzi co innego. Jeszcze nie zdarzyło się, dwóm osobom skojarzył się ten sam stwór.
Jeszcze nikt nie nazwał go tak samo, jak ja go nazywam. Pięknym wyrazem na A, który mam napisany na pierwszej stronie Mojego Kajeciku.
Ciekawe, co Wy tutaj widzicie?
_________________________________________
Nie wiem, po co to zrobiłam, ale nie żałuję. Komu mam się zwierzać, jak nie jej?
Tylko wpędza mnie w czarną otchłań to werterowskie kreowanie mego świata wymarzonego. Dzięki Ci, ****, że racjonalizm we mnie góruje.
Mam przerwę w uczeniu się. Łaziłam piętnaście minut w kółko po kuchni, wkuwając geografię (zgiń, przepadnij, maro nieczysta), a i tak nie pamiętam już, jak brzmiało to pojęcie na r. Ech.
"Poligamiczne samce bywają tak widowiskowe, że ich obecność przy gnieździe mogłaby niepotrzebnie przyciągać na pisklęta uwagę drapieżników, dlatego rzadko opiekują się potomstwem. Ptaki monogamiczne rzadko odznaczają się aż tak wybujałymi ozdobami (...), a wabią samice śpiewem."
Kiedy, ucząc się na sprawdzian z biologii, przeczytałam ten opis, aż się zadumałam. To takie alegoryczne do życia. Przeważnie przystojni faceci skaczą z kwiatka na kwiatek, a pożytek z nich żaden. Wtedy nastąpiło już zupełne przewartościowanie mojego światopoglądu. Mężczyzna nie musi być piękny. Ważne, by miał bogate, interesujące wnętrze, by umiał nas zaciekawić, zaimponować, by "śpiewał" nam przez całe życie, by bronił "gniazda" i "piskląt", by był nam wierny.
I to nie jest czcza paplanina.