Jedno z najlepszych zdjęć Bobo.
Był jeszcze chudy, elegancki i akceptował obrożę.
Teraz stał się Porannym Koniem.
_______________________________________________________________________________________
- I mam czego chciałam - burknełam, krzywiąc lekko usta. - Znowu jestem młoda i głupia.
A siedziała cicho. To wszystko jej wina i dobrze o tym wiedziała, a miała jeszcze na tyle zdrowego rozsądku, by nie wchodzić Z w drogę.
Z siedziała na fotelu. Długie nogi wyciągnęła przed siebie i skrzyżowała je w kostkach. Całą sobą emanowała wściekłością do tego stopnia, że dziwiłam się, że powietrze w jej otoczeniu nie sypie iskrami. Jej spojrzenie spod brwi, twarde jak stal, przewiercało A na wylot. Ale z tego całego chyba najgorsze było to, że miała spięte barki. Z nigdy nie denerowała się na tyle, by jej zwykle wyprostowana sylwetka zgarbiła się choć trochę. Teraz widać bylo, że ostatkami sił powstrzymuje się przed rzuceniem się na A i zdemolowaniem jej delikatnego, zwiewnego ciała.
- Dobra, bez paniki - powiedziałam głośno, wchodząc między nie. Spojrzałam ostro na A. - Od teraz to ja przejmuję stery. Na samym początku bardzo dobrze mi szło i moim jedynym błędem było dopuszczenie was do glosu. - Z otwierała już usta by wyrazić swoje oburzenie, ale uciszyłam ją ruchen dłoni. - Wyhamujemy i tyle. Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, trzeba otrzepać z siebie kurz i wydobyć z dawno zapomnianych szuflad stare sztuczki.
- Raczek obmyć się z błota, w które nas wpakowała - warknęła Z. - Obawiam się, że tym razem nie pójdzie tak łatwo - odrzekła już spokojnie, patrząc na mnie z tą kpiącą miną, która ostatnio przyrosła jej do twarzy. - Pierwsza bitwa przegrana. Mamy tutaj do czynienia z ćwierćwieczem różnicy.
I najgorsze było w tym to, że znowu miała rację.
- Znowu jakieś doświadczenie - odparłam, wzruszając ramionami. Były tak mocno spięte. - Będzie co wpisać do CV.
Uważaj na to, czego sobie życzysz.