PB to jedyne miejsce w sieci, gdzie mam zamiar przeżywać maturę.
Cóż. Może i tą rozszerzoną biologią dupy nie urwałam, ale polskie szkolnictwo uważa, że jestem całkiem mądra.
Jebłam maturę z matmy na 100 %. Ha. Kurwa. Weszłam, usiadłam, obliczyłam ją od początku do końca bezbłędnie i wyszłam.
Toż to cudowna myśl.
Wczoraj po raz pierwszy od bardzo dawna poczułam się trochę mądra. I ten polski, czy to nie wygląda pięknie? No wygląda. Takim świadectwem maturalnym to, dziwcie się, ale wstydzić się nie będę.
No ale jak wczoraj nasz szef zawołał nas i powiedział, że ma coś dla nas i mamy iść do kuchni, a tam sterta brudnych naczyć, to się skrzywiłam. A potem przyniósł lecker (Lekaaaa!) ciasto z truskawkami, czekoladą, bitą śmietaną i tak dalej, bo Asza miała urodziny i bardzo ładnie zdałyśmy maturę, a tak w ogóle to proszę bardzo i chodźcie, uściskamy was mocno, to aż aawww...
I w takich chwilach to ja nie mam ochoty wracać. I chyba jednak będę (...), jeśli nic się nie zmieni.
Jeszcze jedno.
Ja się nie przechwalam mówiąc, że tutaj moje zdolności odczytywania komunikatów przesyłanych drogą niewerbalną się poprawiły. Taka jest prawda, a moje początkowe (Taaak?) problemy z językiem zmusiłły mnie do tego, bym jakoś sobie radziła.
Więc wiem, że kłamiesz, kłamiesz, kłamiesz.
I nawet się nie irytuję, kiedy łgasz mi w żywe oczy. Bo przecież widzę. A to, że się na to decydujesz, jest dla mnie interesujące. Bardzo interesujące.
Nie bądź smutny. Ja też chciałam zostać.