Ja w końcu muszę to z siebie wyrzucić.
I kiedy tak siedzę i długim, pomalowanym na bordowo paznokciem drapię bezmyślnie gładkie udo, kiedy tak siedzę i opieram brodę na pięści, kiedy szeroka,męska bluzka z czerwonym, wielkim nadrukiem okrywa mnie do połowy, kiedy czuję, jak usta pulsują mi od gorejącej krwi, myślę, że jeśli pójdzie tak dalej, zostanę ostatnią dziewicą w mieście.
A przecież jeszcze kilka lat temu nie postawiłabym na siebie złamanego centa. Nawet funta kłaków.
Dziwi mnie to tak wielce, że popadam w zawieszenie, gdy staram się zrozumieć, jak do tego doszło.
Ale co począć, kiedy nie ma nawet z kim tego dziewictwa stracić.
Co począć, kiedy nawet nie bardzo się tego chce.
I kurde, źle mi z tym. Zwykle byłam "tą okropną, która niszczy nasz relejszonszip" i tym razem próbowałam tego uniknąć. Nawet za cenę działania wbrew sobie. I prawdę mówiąc, wkurwia mnie to, że pomimo moich starań wyszło jak zwykle. I chuj. Widać po to się urodziłam, by być "tą okropną, która niszczy ichni relejszonszip". I po co się starać, po co próbować, skoro muszę, choćbym nie wiem jak się temu opierała, MUSZĘ być tą suką, która niszczy innych relejszoszipy, choć nigdy tego nie zaplanowała, ba!, kurwa, nawet jej to przez myśl nie przeszło.
I chuj bombki strzelił.
Ach, ach, ach, kurwa, uwielbiam, kiedy kąśliwe wyrzuty sumienia i zniesmaczenie swoją zjebaną psychiką kurwią mi sobotnie wieczory :)
Przydałby się Ktoś.