No, niespecjalnie rzucam się w oczy. Zdecydowanie lubię bluzy z kapturem. Hy. Ciekawe, retrospekcyjna wizjonerko. Ciekawe.
____________________________________
Fajny dziś był dzień. Ubrałam duży, słomkowy kapelusz odziedziczony po babci (tak naprawdę to go wyłudziłam), wielkie okulary, wepchnęłam HIMa w uszy i pognałam starą damką mojej mamy do dziadków. Jadąc drogą dziurami, kiedy to słonko ogrzewało moje ciało przybrane (o dziwo!) jedynie w bokserkę i spodenki, kiedy tak wiatr próbował zerwać słomkowy kapelusz z mojej głowy, pocieszając się przekładaniem z miejsce na miejsce loków, stwierdziłam wtedy, że, cholera, mam wakacje.
Niech to.
27 sierpnia po raz pierwszy poczułam, że mam wakacje.
Kiedy wracałam kilka godzin później, kiedy to wiatr łaskotał mnie w łopatki, słonko ogrzewało uda, a muszki przylepiały się do okularów, kiedy jechałam starą damką mojej mamy, kiedy mijający mnie weselny orszak bardziej interesował się moim niecodzienny wyglądem niż państwem młodym, znowu poczułam, że mam wakacje, cholera, że to miłe, sierpniowe, bezstresowo-bezproblemowe, wakacyjne popołudnie.
A to wszystko na cztery dni przed rozpoczęciem roku szkolnego.
Obejrzałam ''Salę samobójców''.
Mniej więcej po 1/3 zaczęłam mieć ogromną ochotę przeklinać. Po 2/3 czekałam na to, kiedy ten, jak mu tam... no, ten czarny się zabije, bo ja już mam dość.
W dupach im się, kurwa, poprzewracało. Drwa rąbać! Od razu znormalnieją! Do wojska! Odechce im się, w kurwę jebaną mać, ''problemy'' egzystencjalne namnażać!
Brrr.
Ja myślałam, że to ja jestem nienormalna, wrażliwa i podatna. Okazało się, że jestem prosta jak budowa cepa i odporna jak glaz.
Kiedy już skończyła się ta cała szopka, przysięgłam sobie, że nie zamieszkam w Warszawie. Miałam ochotę walnąć się na dywan i głaskać jajniki myśląc, że kiedy (nie, nie jeśli - kiedy) będę miała swoje dzieci, to będę je wychowywać, a nie wpychać w ich małe, tłuste łapki pieniądze. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący.
A jak mi się zapomni, to przypomnę sobie tych pojebańców z ''Sali''. Od razu wrócę do normy.