Nie było mnie tu dosc dawno nawet dosc bardzo.Nie wiem czy ktoś to zauważył. Otóż przez pazdziernik zaczynając od 59.6kg schudlam tak,ze pod koniec miesiaca pokazalo 57.2kg.Byłam wniebowzieta wręcz. Brzuszek cudnie płaski,spodnie luzniejsze i swiat piękniejszy ;) I chyba byłam zbyt pewna wszystkiego bo...juz od listopada zaczelo wszystko sie psuć. Podskoczyło do 58.5kg. Waga sie zepsula. Nie wiem na czym stoje. Wiem,ze jem za duzo,ze nie cwicze i ze przytylam.Boje sie,ze waga mogla dojsc do 60kg. Potrzebuje motywacji,ale przez kogoś ja ostatnio stracilam. Musze sie ogarnac. Zaczac znowu zapisywac co i ile jem. Robic podsumowujace bilanse w weekendy,bo w tygodniu nie mam jak. Moj brzuch jest okropny. Uda masywne i grube znowu :( Denerwuje mnie siostra,ktora jest chudsza ode mnie,ma szczuple uda i talie,wazy 56kg a gada,ze jest gruba. Wygladam jak beczka przy niej. A przeciez nie dawno bylysmy takie same. Jej sie udalo,ale ja mam inną psychike... Chciałabym wejsc w rozmiar 36 tak jak ona,miec przeswit miedzy udami,wciecie w talii i plaski brzuch oraz wystajace obojczyki. Wiem,ze to wymaga wyzeczen,cwiczen,poswiecen i motywacji,ktorej u mnie brak...