muszę sobie chyba zrobić przeprwę na pare dni od tego wszytskiego, już tak nie
mogę, wszystko mi się sypie w moim życiu, każda znajomość, prócz jednej się
rozpada, co gorsza, ta, na której zalezy mi najbardziej się sypie, a ja sama nie
wiem czy moge cokolwiek jeszcze coś zrobic by to uratować, nie wiem co ja mam
zrobić, jak to zrobić. a moze powinnam odpuścić.? zostawić, bo toczyło się swoim
własnym planem, może kiedyś samo się naprawi, może potrzeba tylko czasu, a nie
moich starań.? nie wiem, już, nic nie wiem, utknęłam w tym pierdolonym pukncie
i nie umiem stawić kroku, ani w przód ani w tył, nie potrafię zrobić nic co by miało
jakikolwiek sens, nie potrafię określić samej siebie, sama nie wiem co chcę, jestem
w tym martwym punkce, i umieram, nie wiem jak tu trafiłam, nie wiem co do tego
podrowadziło, ale.. stało się tak, a ja niepotrafię nic z tym zrobić. umarłam.
~*~