Tradycyjnie już na AWFie w naszym przypadku, mamy pół roku totalnego opierdzielania się, a potem tydzień czy dwa totalnego zapierdzielania.
Bo przecież nie można tego rozłożyć w czasie, po co zrobić kolokwium dwa tygodnie przed końcem, jak można w jednym dniu zmieścić wszystkie? :D
A najgorsze, że, przynajmniej na razie, i tak sobie z tego nic nie robię... 
Powinnam pisać pracę, a oglądam Grę o Tron. Wczoraj... A nie, to było już dzisiaj. Dzisiaj oglądałam serial do 4:15 nad ranem, jak w końcu wyłączyłam laptopa to zorientowałam się, że już powoli zaczyna świtać, czy to się w ogóle opłaca iść spać? 
Coś czuję, że dziś skończę podobnie. 

Potem czekają mnie dwa dni wytężonej pracy. Tak, tak, zdarza się. 
Potem tylko jakieś pierdoły jak sesja, a wydaje mi się, że zaliczenia z wykładów (na niektórych nie byłam ani razu...) będą łatwiejsze niż z ćwiczeń. 

Następnie tylko błogie wakacje, koncert, Zakopane jak wypali i cała reszta. 
Cała reszta, która, po raz pierwszy od 6 lat, nie wiem jak będzie przeze mnie zagospodarowana. Powinnam znaleźć sobie jakieś praktyki, jednak jeszcze się za to nie zabrałam. 

Nic dziwnego. Kurde. 


Sprawa z moim telefonem... Powiedzmy się wyjaśniła. Mam wrażenie, że w Orange zatrudniono wszystkich niekompetentnych ludzi na świecie, toteż po walce z nimi bardzo ucieszyła mnie wiadomość, że moja ciocia w pracy ma telefon do wymiany, który mi, ze swojej własnej, dobrej woli, odstępuje. Byle to się stało szybko! Z moim gratem już wytrzymać się nie da. W końcu, za radą MTiego :D pościągam sobie aplikacje na wszystko :D 

Jeżeli ktoś wybiera się do kina, to polecam Grand Budapest Hotel ! :)

I found a way to let you in
But I never really had a doubt

Standing in the light of your halo
I got my angel now :*