2.
Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam , wybiegłam z domu , nie czekając na reakcje mamy .Poszłam nad rzekę. Usiadłam na jakimś kamieniu i zaczęłam wszystko analizować po kolei. Jedziemy do Barcelony powtarzałam do siebie w kółko. Z jednej strony się cieszyłam, nowi ludzie, nowy kraj, z drugiej strony , nie chce zostawiać tych znajomych ,których mam teraz. Nim się spostrzegłam , był wieczór. Zrobiło się chłodno, postanowiłam wrócić do domu. Już w progu spotkałam mamę , chciała porozmawiać. Zgodziłam się . Powiedziała mi , że zależy jej na tym fagasie Josephie i takie tam wypociny. Tak czy siak , musiałam się pogodzić z faktem-JADĘ DO Barcelony- w tym momencie spojrzałam na plakat Neymara, który wisiał na drzwiach. Pomyślałam sobie , jadę do Ciebie skarbie , i zaśmiałam się .
-Emily ! Kolacja!!! krzyknęła z dołu mama.
-Nie będę dziś już nic jadła mamooo ! - odpowiedziałam.
Poszłam do łazienki umyłam zęby , wykapałam się.Wracając do pokoju trzy razy się potknęłam o próg . Połozyłam się do łóżka. ZASNĘŁAM.
_ Jestem w Barcelonie , ooo widze go , Idzie ulicą, oh Ney, macha do mnie . _Jestem u niego w domu, przytulił mnie , jesteśmy u niego w pokoju, mmm
Dryńńńńńńńńńńńń !!!!
Zerwałam się z łóżka. Ooo to był tylko sen-pomyślałam. Idę na dół zjem śniadanie , i wyjeżdżamy do Barcelony. W sumie to się ciesze J , mam nadzieje że poznam tam fajnych ludzi.
-Cześć mamo !
-Hej Em! , Wyspałaś się ?
Taaak krzyknęłam i z rozmarzeniem wyciągnęłam się.
Zjadłam śniadanie, spakowaliśmy się, no i jedziemy. Wsiedliśmy do gorącego samochodu. Nienawidze jeździć autem.
Całą droge przespałam. Ciesze się bo nie zniosłabym śpiewu Josepha. Nooo i jesteśmy , gorąca Barcelona. Wchodzimy do domu Josepha, wow jest wielki.
-Dzień dobry wszystkim-rozlega się głos
-Heeej - woła Marques
Mam brata, przyrodniego co prawda ale zawsze brat. Wszyscy się przywitali, Marques zaprowadził mnie do mojego pokoju, potem pokazał mi dom. Byłam zachwycona. Rozpakowliśmy się . Siedziałam w pokoju z BRATEM , dużo mi opowiadał o tym mieście , kraju. Stwierdziliśmy , że pójdziemy pospacerować po uliczkach. Szliśmy już jakąś godzine ,nagle podjeżdża samochód. Patrze i nie wierze własnym oczom. NEYMAR i jego kupmle. Pytają go czy przyjdzie na dzisiejsze party . Marques zgadza się i pyta czy może wziąć jeszcze kogoś. Odpowiadają , że tak, odjechali.
-Tam był NEYMAR ?? Czy tylko mi się zdawało?
-Tak , był. To mój kumpel.
-Jak to ?
-Normalnie ,poznaliśmy się na jakiejś imprezie czy coś.
-Właśnie , może wybierzesz się dziś z nami na party ? Chętnie was poznam :)
- Woow nigdy nie przypuszczałam , że poznam Neya.
- Ok. Poznasz go dziś wieczorem , teraz chodźmy do domu , zjemy coś i będziemy się szykować .
Wrócilismy do domu, usiedliśmy do kolacji. Pierwszy raz jadłam owoce morza, bleee nigdy więcej tego nie tknę. Na kolację zjadłam zwykłe Cornflakes z mlekiem, o niebo lepsze niż te skorupiaki.Przyszedł Marques do mojego pokoju.
-Gotowa? spytał
-Jak nigdy dotąd -odpowiedziałam.
I pojechaliśmy na tę nieziemską imprezę....
Mam nadzieję , że drugi rozdział także Wam się podoba /M. :)