Do czego to doszło, żeby mój własny tata z moim własnym narzeczonym jeździli sobie sami na ryby. Zmianę w pracy kończyłam o 8 rano...godzina 7:30 - sms: "ale fajnie na rybach ;D". Z jednej strony było mi smutno, że nie pojechałam prawdopodobnie na ostatnie ryby w sezonie, ale z drugiej...cieszę się, że się tak lubią. Wczoraj dostaliśmy wiadomość, że jest auto do kupienia i co zrobił najpierw M? No jak to co, napisał do teścia, a smsa zakończył słowami "co tata o tym myśli?" haha A z kolei, jak przychodzi do mnie, to na dzień dobry rozsiada się z moją mamą w pokoju i sobie gadają... Sam stwierdził wczoraj, że to się rzadko zdarza i się cieszy, że ma takich fajnych teściów ;D
Przeraża mnie trochę nadchodzący rok, ale kto ma dać radę, jak nie my! ;D
Wczoraj po całym dniu szukania idealnych miejsc i usług wybraliśmy się na piwo. I tak siedzieliśmy i wspominaliśmy, gdzie byliśmy, jak to na początku znajomości czekaliśmy na odpowiedź od tej drugiej osoby.. "(...) skąd mogłem wiedzieć, że Cię poznam, trzeba kilka razy się zawieść, żeby w końcu dobrze trafić...", "Gdzie ja bym znalazł takiego drugiego małego misia, z którym mógłbym się tak bić i mu dokuczać.." I nawet M. stwierdził, że te 5 lat zleciało nie wiadomo kiedy...
A jutro jesteśmy umówieni na wesele - Pan, z którym się umawialiśmy na oglądanie sali zaproponował, żebyśmy przyjechali na wesele i zobaczyli, jak to wygląda od strony praktycznej ;-)