Chyba znów do tego widoku poniosą nas wakacje... Gdyby nie obecna sytuacja, wylądowalibyśmy pewnie w mazurskiej leśniczówce albo na nadmorskiej plaży, bo "raz się żyje". Ale nasze "raz się żyje" ma już dwa pokoje i nawet sufit. Kilka razy w tygodniu jesteśmy pod tym NASZYM "raz się żyje" i kontrolujemy postępy, czy pustaki prosto stoją, czy sąsiadom z góry postawili już ściany... M. nawet jak załatwia coś z pracy, jedzie tam sprawdzić, czy dźwigi się ruszają...
Kilka dni temu minęło dokładnie 6 lat, od pierwszego spaceru, od niezamykających się mordek, od pierwszych spojrzeń... a tu, już za rok, z tygodniowym opóźnieniem, na dwudzieste piąte urodziny, dostanę...męża. A chwilkę później..nasze m2.
A dzisiaj..zostało mi 6 godzin w pracy i od wtorku zaczynamy tygodniowy urlop. Żeby odpocząć, nacieszyć się sobą i zasypiać trzymając się za ręce...