- Tak, to ja! Diabła w ludzkiej skórze prędzej bym się spodziewał, niż ciebie. - syknął Gabriel w stronę Kacpra, przygryzając dolną wargę. Odchrząknął raz i drugi. - Zabawne, doprawdy bardzo zabawne. Jaki ten świat jest mały...
Klara popatrzyła się z niedowierzaniem najpierw na swojego ojca, potem na Kacpra. Pokręciła znacząco głową, śmiejąc się nerwowo.
- Czegoś tutaj nie rozumiem? - zająknęła się. Kacper odstąpił od niej na krok.
Mama Klary przestała malować paznokcie i zmieszała się do rozmowy.
- Nie jesteś sama, córeczko. Może łaskawie wyjaśnisz, co to wszystko znaczy? - zwróciła się do byłego męża.
- Weroniko, ja... Zaraz. Wszystko zaraz się wyjaśni. Klara, kim on dla ciebie jest? - spytał powściągliwie Gabriel, z udawaną uprzejmością.
Kacper czując presję na Klarze przyszedł jej z pomocą i odpowiedział za nią.
- Jesteśmy razem.
Klara popatrzyła na niego z niedowierzaniem. Nabrała w płuca więcej powietrza. W głębi serca ucieszyła się, przecież dawno czekała, by powiedział to na głos, by nie było między nimi żadnych niejasności, ale gdzieś zapaliła się czerwona lampka, że może specjalnie tak powiedział, że może okłamał jej tatę, że chciał mu tylko zamknąć usta... Albo coś innego, nie wiadomo co. Tylko pytanie - dlaczego? Po co? I jak się dowiedzieć, jaka jest prawda?
- Nie to niemożliwe. On nie jest taki. Nie on. - pomyślała Klara, odganiając nieprzyjemne myśli. - Nie skrzywdził by mnie w taki sposób. Na pewno nie. - Spojrzała na ojca, który chyba mu nie wierzył. Kiwnęła głową, na znak że to prawda.
- Chyba śnię! Co za cholerny zbieg okoliczności! - krzyknął nagle Gabriel.
- Dalej nie usłyszałam o co chodzi... - mruknęła mama Klary zniecierpliwiona.
- Opowiadałem pani dzisiaj o pewnej sytuacji. Tym przemiłym panem był pani mąż. - wmieszał się Kacper spokojnym tonem odpowiadając na Weroniki pytanie.
- Były mąż. - wtrąciła się też Klara.
Ojciec rzucił jej znaczące, złowrogie spojrzenie, po którym było widać, że nie był zadowolony z jej uwagi.
- On i tak wszystko wie. - wytłumaczyła mu Klara bez przekonania.
- Przepraszamy państwa, ale jakby to powiedzieć - śpieszymy się. Klara, powiedz rodzicom, że wychodzisz... - zaczął Kacper poważnym tonem. Złapał Klarę za rękę i nie puszczał. Obserwował minę pana Zapowskiego i podobało mu się, że jest przeciwny całej tej sytuacji. Nagle zapragnął najzwyczajniej w świecie zrobić mu na złość.
- Klara zostaje w domu. - orzekł Zapowski oschle, z powrotem siadając na kanapie. - Nie będzie spotykać się z panem.
- Panem? Jakim panem? Nie będzie spotykać? Żartujesz sobie, tato? - prychnęła Klara. - Jestem na tyle dorosła, że mogę sama za siebie decydować z kim będę się spotykać, kiedy i gdzie! A ty nie masz nic do powiedzenia! - mruknęła Klara nagle głosem pełnym niepewności. Przysunęła się bliżej Kacpra, na tyle blisko, by wyczuć ciepło jego ciała.
- Bez dyskusji. - uciągł krótko jej ojciec.
- Pańska córka ma rację. Jest pełnoletnia i może sama wybrać, czy zostanie w domu, czy pójdzie... Ze mną. - dodał dobitnie, zadowolony z siebie. - Mieliśmy plany... i nie zrezygnujemy z nich. Przykro mi.
- Przykro ci? - zaczął ojciec Klary bez grzeczności. - Już raz się dzisiaj wtrąciłeś mi do rozmowy, więc bądź łaskaw milczeć.
- Tato, przestań... - zaczęła Klara lekko zdenerwowana.
- Powiedziałem, że nigdzie z nim nie pójdziesz. Żegnam ciebie. A ty zostajesz w domu. I to nie podlega żadnej dyskusji! - powiedział do Klary ostrym tonem. - Moja córka nie będzie się spotykała z kimś takim, jak on. Jest niewychowany, bezczelny, wyszczekany i ma za grosz szacunku do starszych, nie pozwolę, by...
- A co ty możesz mi zabronić? - pisnęła dziewczyna nagle, zbierając resztki odwagi. - Przyjeżdżasz nagle, nie wiadomo po co, bo co- poczułeś zew rodzicielstwa i nagle każesz mi zrezygnować z wszystkiego co mam tutaj? Chyba żartujesz!
- Żegnam pana. - powiedział Gabriel wypraszająco do Kacpra. Nic sobie nie robił z przemowy córki.
Kacper czując presję i rosnącą irytację, puścił rękę Klary i skierował się do wyjścia. Zaczął ubierać buty i bez słowa nacisnął klamkę od drzwi.
- Kacper, nigdzie nie idź! - krzyknęła Klara za nim prawie płacząc. Chciała iść za nim, ojciec przytrzymał ją za rękę. Jej irytacja sięgnęła zenitu. Poczuła niewyobrażalną bezradność i nienawiść. Co się stało z jej ojcem, który kiedyś traktował ją tak czule i był taki kochany?
- Czekam na dole. - odparł Kacper, zamykając drzwi. Miał obojętny wyraz twarzy, patrzył w taki sposób, że Klara postanowiła natychmiast działać.
- Puść mnie. - powiedziała Klara, gdy chłopak zniknął im z oczu. - Mamo, zrób coś! - poskarżyła.
- Nie możesz ingerować w taki sposób w jej osobiste sprawy. Oni... znają bardzo długo i ona nigdy z niego nie zrezygnuje. - wytłumaczyła Weronika. - Gabryś, zostaw ją, niech idzie. Komu chcesz zrobić na złość? Jej czy jemu? Nie traktuj jej jak małego dziecka. Jest już pełnoletnia.
- To niewychowany gnojek. Wiesz jak mnie dzisiaj potraktował? Nie zniosę, że moja córka widuje się z kimś takim. Moja córka...
- Nie chcę tego słuchać! Nie znasz go, nie masz pojęcia jaki jest! Nie masz pojęcia jaka ja jestem! Puść mnie! Tatuś mi się znalazł! - powiedziała Klara markotnie, uwalniając przedramię z uścisku ręki tata. - Wracaj do swojej kobiety do Warszawy, do swojej idealnej nowej rodzinki, takiej o jakiej zawsze marzyłeś i przestań w końcu udawać, że ci na mnie i na mamie zależy i że mnie wychowujesz, i że cokolwiek jeszcze ci się chce! - krzyknęła ze łzami w oczach Klara.
- A ty mamo? Zapraszasz go po tym wszystkim, co nam zrobił tutaj? Pozwalasz spać w nowym domu, który miał żyć własnymm życiem? Nie pamiętasz już jak chciałaś sobie poukładać na nowo życie! Po co wracasz do tego co było!
- Widzisz, jak ją rozpuściłaś?! Widzisz?! - zarzucił Gabriel Weronice.
- To twoja wina! - wykrztusiła Klara płacząc już całkiem.
- Nie bądź niesprawiedliwy! To ty zostawiłeś mnie i ją, nie odwrotnie!
- Myślisz, że alimenty zastąpią mi ojca? Tak sądzisz? Powiem ci tato, że nie, nie zastąpią. Nawet nie masz pojęcia, co czułyśmy, gdy nas zostawiłeś. Jeżeli masz się zwracać do mamy, to wyjdź stąd. - powiedziała Klara drętwo. Ojciec popatrzył się na nią dziwnym wzrokiem.
- Ja wyjdę. Tak, ja wyjdę. - odparła, ocierając policzki dłońmi. Poszła prędko do przedpokoju. Ubrała swoje trampki i w cienkiej koszulce wybiegła, trzaskając drzwiami. Ogarniała ją złość. Smutek i żal, ale przede wszystkim złość. Zostawiła rodziców samych w mieszkaniu. I miała głęboko gdzieś, że mogą się pożreć. Wszystko przestało ją obchodzić. Zbiegła na dół, potykając się o niezawiązane sznurówki.
Pchnęła ostatkiem sił, rozpłakana i rozsypce, szare drzwi wejściowe do klatki. Stawiały opór, także zaparła się jeszcze bardziej. Drzwi w końcu uległy, a ona z impetem wybiegła na zewnątrz, prawie upadając.
Kacper widząc ją w jakim jest w stanie niemal natychmiast podbiegł do niej i uratował przed upadkiem, podtrzymując za ramiona.
- Nie dotykaj mnie! Zostaw, słyszysz, zostaw mnie! - wrzasnęła do niego, odpychając go. Kacper zszokowany jest stanem, zrobił jak mu poleciła. Klara nie czując już jego dłoni, pozwoliła sobie całkiem się rozpłakać. Czuła jak jej twarz wykrzywia się w grymasie. Potem tylko czuła ciepłe ciało Kacpra, które wzięło ją w ramiona. Długo pochlipywała, zanim się uspokoiła. Kacper mocno ją przytulił i głaskał po głowie, szepcząc do ucha jakieś ledwo zrozumiałe zdania.
- Pokaż mi się. - szepnął, odrywając ją od siebie. Odgarnął jej z mokrych policzków włosy i schował za uszy. - Teraz znowu jesteś śliczna. - mruknął, całując ją w czoło.
Klara chlipnęła po raz kolejny.
- Przepraszam, że mnie oglądasz w takim stanie. I że musiałeś być świadkiem kłótni z moim ojcem. Nie rozmawiam z nim tak zawsze, tak ja dziś. Przepraszam. - zająknęła się, starając złapać równy oddech.
- To ja powinienem cię przeprosić, bo to moja wina. Sprowokowałem go. Miał powód, by się wkurzyć na mnie. Rzeczywiście trochę mu dopiekłem dzisiaj. Ale wszystko przez moje problemy.
- Problemy? Ty masz jakieś problemy? - chlipnęła Klara, jeszcze nie będąc sobą. - Czemu mi o nich nie mówisz?
- Nie chcę zawracać ci głowy. Przepraszam cię, że musiałaś przez to przejść. To się więcej nie powtórzy.
- To jego wina. Niepotrzebnie przyjeżdżał. Ostatnio był pod koniec maja, instynkt rodzicielski się w nim odezwał. Nienawidzę go za to jaki jest. Ciągle miesza się we wszystko.
- To twój ojciec. Musisz go szanować, nawet jeśli on nie szanuje mnie.
- Wiem! Ale nie zrobię, tego co ode mnie oczekuje. Albo ciebie zaakceptuje, albo nie. Wisi mi to. - powiedziała, patrząc mu się w oczy. - Zabierz mnie stąd. Nie wrócę tam dzisiaj. Weź mnie do siebie, proszę. - powiedziała, z powrotem tuląc się do niego.
- Klara, myślę, że to nie jest dobry pomysł. Będą na ciebie jeszcze bardziej źli.
Klaranie tracąc nadziei, jeszcze raz poprosiła cicho.
- Proszę, zabierz mnie stąd... Tylko dzisiaj. Tylko ten jeden raz.
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24