photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 4 LIPCA 2014

Rozdział 88.

https://www.youtube.com/watch?v=K5KAc5CoCuk

Klara odgarnęła szybkim ruchem dłoni uciekające pasma włosów. Zamrugała pośpiesznie.

- Dlaczego ten park jest zamknięty? - zapytała czujnie.

Kacper podszedł do bramy i popchał ją. Nadaremnie. Nacisnął klamkę.

- To prywatny park - odparł.

- Prywatny? - powtórnie spytała, podchodząc do niego. Stanęła zaledwie parę cali od niego i rozglądnęła się wokoło.

- Tak, prywatny. Jakaś szycha z zachodu kupiła skrawek ziemi na własność i sam sobie urzęduje na nim. Po pewnym czasie facetowi znudziła się otwarta przestrzeń i za ciężko zarobione pieniądze kupił drzewka, krzaczki i inne zielone antyki i zrobił sobie park. Kreatywny człowiek.

- Nie wchodzimy tutaj, prawda? Pomyliłeś się? - zagaiła pośpiesznie, stawając przed nim i badając go wzrokiem. Dostrzegła w jego oczach iskierki, a Kacper ponownie rozejrzał się.

- Ja się nie mylę. Dzisiaj spędzimy pierwsze wczesne godziny tego pięknego dnia za tą bramą - poklepał wielką klamkę - ale najpierw wykombinuję jak się tu dostaniemy... - mruknął. Podszedł nieco dalej, w gęste zielone zarośla, zakrywające solidne ogrodzenie. Cały teren okalał niski murek i wybudowane na nim ogrodzenie z gęstego drutu. Całość wydawała się nie mieć słabych punktów. Wokół rozrastały się drzewa i niskie rośliny pnące, nie było mowy o dziurach między drutami.

- Panie Indiana Jones, pan pójdzie i poszuka wejścia, a ja usiądę i poczekam. Prędzej moja mama wróci do mojego ojca, niż ja tam wejdę. - to ostatnie powiedziała do siebie, faktycznie siadając na chodniku z brukowej kostki, ułożonej w symetryczny wzorek. Kacper nie zważając na jej słowa, oddalił się wzdłuż ogrodzenia. Dziewczyna założyła gestykulująco ręcę i zgarbiła się.

- On zwariował... - pomyślała. I nagle zdała sobie sprawę, gdzieś podświadomie, że on stara się właśnie dla niej. Że to właśnie dzięki niej obudziła się w nim chłopięca natura i pomysły, niekoniecznie mądre, ale wynikające z poszukiwań wrażeń, zabawy czy adrenaliny. Jednakże wejście na teren tego parku wiązało się z popełnieniem przestępstwa. To teren prywatny. Koniec kropka.

Z rozmyślań wyrwał ją jego głos. Kacper wołał ją, niezbyt głośno, ale wyraźnie. Dziewczyna zaciekawiona wstała i poszła za jego głosem, w stroną w którą się oddalił. Znalazła go w przy wielkim i grubym drzwie, rosnącym jak widać z aparycji od bardzo dawna. 

- Drzewo... - mruknęła obojętnie.

- Właź. - nakazał. 

- Którędy niby? - spytała głupio. Kacper splótł dłonie na podpórkę dla jej stopy. 

- Podstaw nogę na mych dłoniach, trzymaj się drzewa, potem postaw stopę w tym miejscu - wskazał element ogrodzenia w kształcie owalnego koła - przerzuć nogę, potem powoli zsuń się na dół. 

- A ty ? - zapytała Klara podchodząc do niego.

- Ja wejdę szybciej niż ty, bo mam wprawę. Poza tym jestem bardziej gibki, zręczny i silniejszy. Jazda... - ponaglił, gdy złapała się go za ramię. Zrobiła dokładnie tak jak jej kazał. Postawiła nogę na jego dłoniach, wybiła się, trzymając się drzewa, potem postawiła nogę na ogrodzeniu i przerzuciła obie nogi, trzymając się ogrodzenia. Niestety, źle wymierzyła odległość do ziemi i za mocno odbiła się od siatki. Runęła na ziemię, przewracając się.

- Uważaj! - syknął, gdy obolała wstała z ziemi. - Nic ci nie jest, Klara? - zapytał ją prędko, próbując dostać się do niej. Zanim podniosła się z ziemi, stał już obok niej, strzepując liście i kurz z jej pleców.

- Zostaw! Naprawdę niesamowita niespodzianka! Auaaa, moja dupa! - zaklęła. Kacper zaśmiał się.

- Przeżyjesz... - mruknął, zdejmując jej z głowy kilka paprochów. - Teraz chodź. 

Złapał ją za rękę i mocno uścisnął. Klara, choć trochę obolała i zaspana, poczuła onieśmielenie całą sytuacją. To wszystko wydawało się dla niej nowe, odmienne od tego, co wydarzyło się parę miesięcy temu między nimi. 

Szli w milczeniu przez góra cztery minuty. Mijali zadbane dróżki, kosze na śmieci, ławki i słupki z oświetleniem. Kacper ciągnąc Klarę za sobą, wprowadził ją w jakieś zarośla. Sprawiał wrażenie dobrze obeznanego z okolicą. 

- Pokrzywy, ciernie, niskie drzewa i auuaaa moje włosy! - krzyknęła Klara, puszczając nerwowo jego dłoń. Jej kosmyki zaplątały się w ciernisty, egzotyczny krzak, niski, stanowczo za niski, by przejść wyprostowanym pod nim. Kacper z dziarskim uśmiechem na ustach, wrócił się do niej i bijąc ją po dłoniach, sam osobiście wyplął jej rude włosy z cierni. 

- Miastowa strasznie... - skomentował, a potem wrócił, by jej przewodniczyć. - Nigdy nie byłaś w dziczy? - spytał, śmiejąc się.

Klara przedzierając sie ostrożniej przez zarośla, odparła, że nie.

- Miejska dzicz bardziej mi odpowiada. - dodała pośpiesznie. Kacper ujrzał więcej światła i wtem ich oczom ukazało się odosobnione miejsce, porośnięte trawą. Klara spojrzała zza jego ramion i jej oczom ukazał się koc, leżący na trawie, na kocu stał koszyk.

- Ale...

- Jestem mało romantyczny... - przerwał od niechcenia. Klara z zachwytu otworzyła szeroko oczy i wyszczerzyła zęby w uśmiechu, nie wierząc w to co widzi. Już miała podejść do koszyka, gdy chłopak znacząco odchrząknął.

- Co? - spytała odwracając się. - Jestem strasznie głodna!

Kacper nie odpowiedział, tylko nachylił się i popukał palcem w swój policzek. 

- Myślałam, że "dziękuję" mówi się po jedzeniu... - powiedziała z ironią Klara. Potem usiadła na kocu i zajęła się koszykiem. Kacper zrezygnowany dołączył do niej i znowu uderzył ją po dłoniach.

- Aua! - pisnęła Klara, cofając dłonie. 

- Ja tu jestem gospodarzem - powiedział niskim głosem i śmiejąc się zadziornie. - "Dziękuję" i tak mi się zależy za tak nieszablonowy pomysł. - dodał.

Klara prychnęła i dmuchnęła w lecące do oczu włosy, które znowu założyła za ucho.

Koszyk był z giętkiej wikliny i był otwierany z dwóch stron. Kacper wyjął z niego szklaną miskę z truskawkami w środku i z pokrywką. Postawił majestatycznie na kocu. Potem wyjął butelkę szampana, pudełko wykałaczek i dwa słoiczki: jeden ze śmietankowym, drugi z czekoladowym kremem.

- Brakuje cukru. - dogryzła Klara. 

- Cukier będzie się osiadał na twoich boczkach i zębach. Jedna i druga opcja nie zarysowuje się w ładnych barwach. Dzisiaj bez cukru.

Klara znowu się zaśmiała, zakrywając usta dłonią. Kacper odwzajemnił jej uśmiech.

- Hmm. - mruknął, grzebiąc w koszyku. - Brakuje mi... jeszcze czegoś. - dodał, po czym wstał i oddalił się, zostawiając Klarę samą. 

Wrócił, nim upłynęła minuta, z rękami schowanymi za siebie. Klara z zaciekawieniem przypatrywała mu się. 

- Wcale nic nie masz. - stwierdziła, nie mogąc doczekać się chwili, gdy pokaże jej co przyniósł.

Kacper nie odezwał się słowem, tylko wyjął zza siebie wiązankę dzikich białych różyczek.

Dziewczyna przez chwilę oniemiała. Kacper usiadł koło niej i wręczył jej kwiaty. Klara uśmiechnęła się zamkniętymi ustami, a potem ukryła twarz w dłoniach. Uśmiech nie schodził jej z ust, a policzki dalej miała uniesione.

- Mówiłaś, że "dziękuję" mówi się po jedzeniu... - zaczął Kacper. - Nie każę ci ich jeść, ale...

- Jesteś wspaniały. - stwierdziła nagle, podnosząc oczy. - Po co to wszystko? Miejsce, piknik, kwiaty? To dla mnie?

- Chciałem ci sprawić przyjemność i wiem, że nie zawiodłem. - przyznał poważnie. - Zasługujesz na tego typu niespodzianki, bo jesteś wyjątkowa. 

Klara na te słowa poczerwieniała.

- Ja nie wiem, co ci mam odpowiedzieć...

- Muszę cię nauczyć reagować na komplenty. Ode mnie możesz usłyszeć ich tuziny, ale nie przesadzajmy, bo rozpuścisz się jak dziadowski bicz...

Klara nie umiała znaleźć słów, innych niż "dziękuję", ale nawet to słowo straciło urok i wartość. Niewiele czekając objęła go z szyję i złożyła na jego policzku pocałunek. 

- Zgodnie z twoim życzeniem, Kacperku... - mruknęła, patrząc mu w oczy. Potem otarła jego policzek dłonią.

- Mam jeszcze jedno. - uśmiechnął się, poruszając brwiami. 

- Ja zjem więcej truskawek! - powiedziała Klara, jakby z wyzwaniem, odsuwając się od niego i otwierając miskę. Wyjęła jedną truskawkę i pośpiesznie włożyła ją sobie do ust.

- Mmmm, Boże... wspaniała! - powiedziała z pełnymi ustami. Oczy jej rozbłysły. Przełknęła szybko, czując jak truskawka dostaje się jej do żołądka. - To najcudowniejszy smak, jaki kiedy kolwiek można poczuć, nie sądzisz? - spytała z zamiarem sięgnięcia po następną.

- Ja znam lepszy... - powiedział tajemniczo.

- Haha, nie wierzę, że mogą być lepsze.... - odparła mu sięgając po kolejną.

- Przekonajmy się.

Kacper popatrzył chytro na nią i bardzo szybko. 

Nawet nie zdążyła zjeść kolejnej, podczas gdy złapał jej policzki w swe dłonie i ją pocałował.

Komentarze

doma6alice9ka Hmm, wiem że nie łatwo jest tak o systematycznie kontynuować ciąg dalszy Twej powieści ale muszę przyznać że źle na mnie wpłynęła ta długa przerwa między ostatnimi rozdziałami. Przywiązałam się i nie dość że tak fajnie podkęciłaś klimat w przedostatnim rozdziale to po tak długiej rozłące ten klimat trochę stracił swój urok :(. Zapewne gdymym przeczytała ten owy rozdział kilka dni po ostatnim zrobiłby na mnie większe wrażenie! Trzymam kciuki za to abyś wróciła do systematycznego dodawania rozdziałów! Buźka ;-)
04/07/2014 20:37:09
wyznaniazycioholiczki Jednocześnie wielkie dzięki, za opinię, która jest bardzo budująca i motywująca :D
05/07/2014 13:45:07
wyznaniazycioholiczki Czytywałam sobie poprzednie rozdziały, czasem te pierwsze, na początku, czasem te ze środka i zatęskniłam za Klarą. Poza tym chcę dalej to kontynuować, byc może jak się zepnę do granic mozliwosci to nie obiecując w te wakacje skończę Wyznania... Czytując własnie rozdziały poprzednie zdałam sobie sprawę że przeciągałam wspomniany przez Ciebie klimat, przedłużył się on i zblakł, więc staram się naprawiać błędy.
05/07/2014 13:45:08
doma6alice9ka Cieszę się bardzo! :)
05/07/2014 13:50:37

crazygeek no nareszcie nowy post <3
04/07/2014 18:19:40
wyznaniazycioholiczki no nareście ogarnelam dupe :D
04/07/2014 18:47:14

claudiedulska ładnie! ;D
zapraszam. =)
04/07/2014 16:56:07

Informacje o wyznaniazycioholiczki


Inni zdjęcia: Druga strona medalu mnilchasNa placu zabaw w Kowalewie patkigdW Karbówku patkigdJa patkigd1492 akcentovaNad jeziorem patkigdNa tle jeziora patkigdWesele patkigdMega Park patkigdNad morzem patkigd