photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 17 KWIETNIA 2014

Rozdział 87.

https://www.youtube.com/watch?v=1c6rsZVM8K8

Jeden ruch i telefon spadł z hukiem na panele.

- Cho-le-ra jasna! - syknęła Klara szepcąc. Zagryzła nerwowo zęby. - Wymyślił... - narzekała, wciąż szeptem.

Spojrzała zaspana na okno, przez które wpływały jasne promienie słońca. - Która to godzina? Przyrzekam Bogu, że go kiedyś... - myślała kurczowo - uduszę! - Spojrzała powoli na zegarek w telefonie, podnosząc go. Czwarta nad ranem? Wcześnie, wcześnie, bardzo wcześnie. - pomyślała, mrużąc oczy. Czuła jeszcze taką senność, że wystarczyłaby chwila, aby znów zasnęła.

Wybrała numer Kacpra i odzwoniła marudząc. Przerwał połączenie niemal po sekundzie.

- No chyba nie! Żartowniś... - prychnęła poirytowana. Położyła głowę na poduszkę i zamknęła oczy. Leżała dobrą chwilę, nerwowo czekając na odpowiedź. Jej myśli powoli układały się w całość nie mającą sensu i składu. Prawie udało jej się zasnąć. Czując się jeszcze bardziej senna, powoli odpływała, gdy dźwięk dzwonka ponownie wyrwał ją z letargu i odrętwienia. Ponownie ogarnęła ją fala irytacji i bez opanowania odebrała telefon, sycząc.

- Halo!? Wiesz, która jest godzina? Ja śpię o tej porze jak wszyscy normalni ludzie! Co ty wyprawiasz? - spytała go, kiedy odzwonił w końcu. Chciała jeszcze coś powiedzieć, ale... 

- Ubieraj się. - polecił jej zdecydowanym głosem. - Szybko, nie będę czekał w... - zaczął.

- Żartujesz sobie, prawda, gdzie mam się ubierać, oszalałeś? - spytała mimochodem. Oszalał. Naprawdę oszalał.

- Znowu mi przerywasz. Czekam na dole na ciebie. Tylko wyjdź cicho i nie rób szumu jak zwykle.

- Słucham?! Co to znaczy jak zwykle? - zdziwiła się otwierając szerzej oczy. Zerwała kołdrę z łóżka i wysunęła bose stopy na podłogę. - Co ty znowu wymy...

- Jestem pod drzwiami na zewnątrz, ale... - rzekł, robiąc pauzę - idę dalej na ławki, by mnie twój ojciec nie przyczaił. Skoro już wstałaś i stoisz na równych nogach nie masz wyboru i musisz do mnie zejść. Argument, że zaspałaś ze słuchawką w ręce jest już przedawniony a dzisiaj nie miałby sensu.  - powiedział z sarkazmem Kacper i się rozłączył bezprecendensowo. Dziewczyna podeszła oniemiała do okna i zauważyła jego sylwetkę, oddalającą się w głąb zieleni Plant, znikającą za bujnymi krzakami.

Klara jeszcze chwila stała przy oknie trzymając przy uchu telefon, nie za bardzo kojarząc co się dzieje. Po chwili wzięła się za ubieranie. W niestaranności wyjęła z szafki bieliznę, wywalając na zewnątrz stertę świeżego prania, do tego ciemnoniebieskie rurki, prostą czarną koszulę z rękawem 3/4 oraz beżowy za duży kardigan. W ciszy wymknęła się do łazienki, by umyć zęby. Poczuła głód, ale nie śmiała zbudzić hasałami ojca śpiącego w salonie na kanapie. Wciąż jego obecność zdawała się jej być zbędną. Czekała tylko na dzień, gdy wyjedzie i wreście poczuje się znowu wolna. Wycofawszy się do przedpokoju wsunęła na stopy trampki i nie zawiązując sznurówek, możliwie najciszej jak się dało przekręciła klucz w zamku. 

Klucz wydał dość głośny zgrzyt. Na twarzy Klary pojawił się grymas, a ją samą ścisnęło w żołądku.

Kanapa w salonie również wydała zgrzyt. Klara niewiele myśląc, czmychnęła z domu, starannie zamykając drzwi. Zbiegła na dół, nie zważając na rozwiązane sznurówki.

Ojciec Klary poruszył się na kanapie.

***

Kacper usiadł na oparciu ławki, trzymając nogi na siedzeniu. Oparł leniwie łokcie na udach i czekał na Klarę ze spuszczoną głową. Chłód siepniowego poranku dzięki bluzie mu nie doskwierał. Raz na dwie minuty patrzył na zegarek na ręce. Z matematyczną dokładnością. Dziewczyna spóźniała się za każdym razem o ten sam odstęp czasu.

Po ponad dwudziestu minutach zauważył ją, jak szła objęta ramionami w jego stronę, trochę ociężale i nieustannie ziewając. Uśmiechnął się leciutko na jej widok. Zobaczył jej rozwiązane sznurówki i pokręcił znacząco głową. Podeszła do niego bliżej ostrożnie. Stanęła przed nim z zaciętą miną i spojrzała na niego ukradkiem, po czym usiadła na ławce, zaraz obok jego kolan. Czuła ciepło jego ciała, jego zapach, a mimo to nie odzywała się. 

- Też miło cię widzieć. - powiedział, patrząc w zupełnie inną stronę. Uliczki były puste, słońce, które co prawda było na niebie i świeciło w miarę intensywnie, teraz schowane za koronami drzew nie ogrzewało ich twarzy.

- Masz pojęcie jak jest wcześnie? I która jest godzina? Masz pojęcie jakim kosztem do ciebie zeszłam? Co ty sobie wyobrażasz?! - zaczęła Klara nerwowo, wybuchając potokiem słów. - Sądzisz, że ja... - zaczęła, ale nie dokończyła. Kacper wstał płynnym ruchem i złapał ją za ramię ciągnąc do siebie. Przytrzymał ją i palcem nacisnął jej wąskie usta.

- Ciii. Nie słyszysz ciszy? Teraz? Posłuchaj... - szepnął jej w twarz. Zamknął oczy. - Kiedy będziesz mieć okazję znowu usłyszeć miasto w takiej ciszy, w centrum w dodatku? Nie omamiła cię aura budzącego się do życia dnia? - spytał melodyjnie, gestykulując.

- Jak jutro nastawię sobie budzik na trzecią rano, to abstrahując od tych kilku samochodów cisza będzie jeszcze bardziej kojąca. - skomentowała bez cienia zajawki.

- Potrafisz zniszczyć każdą miłą chwilkę. Nawet nie wiesz jak przyjemny czeka cię dzień. Powinnaś już mi podziękować. - powiedział do niej, otwierając oczy i puszczając jej ramiona.

- Dziękuję ci, że mnie obudziłeś w środku nocy i że wyciągnąłeś przed dom, a jeszcze jak mój tata wstał to w ogóle ci dziękuję. 

- Cała przyjemność po mojej stronie, a teraz chodź. - odrzekł bezceremonialnie.

- Dokąd mnie zabierasz? - spytała nagle. Nie otrzymała odpowiedzi. Kacper złapał ją za rękę i pociągnął za sobą w stronę wyjścia z Plantów. - Kiedy przestaniesz mnie tak traktować? Jak jakiegoś dzieciaka? Kacper!

- Ciszej, masz otwarte okna! - skarcił ją. Klara uwolniła swoją rękę z jego ucisku, a gdy doszli do jego samochodu, posłusznie wsiadła.

- I co dalej? Przypniesz mnie jeszcze pasami, bo sama nie potrafię? - mruknęła uszczypliwie. Kacper, który siedział obok niej, popatrzył na nią tylko z przekąsem. Potem nagle chwycił za jej pas i prawie przygniatając ciężarem swojego ciała, przypiął ją.

- Aua! Oszalałeś? - spytała, uwolniwszy się.

- Powiedziałaś, że sama nie potrafisz, to dla twojego bezpieczeństwa cię wyręczyłem. Ale niestety, rudziku, kiedy indziej nauczę cię je zapinać. Dzisiaj tylko cię wyręczyłem, jak sama zauważyłaś.

- Bardzo śmieszne. - powiedziała obrażonym tonem, zakładając ręce na siebie. - Dokąd jedziemy?

- To już niespodzianka. 

- Mam się zdać na twoją kreatywność? - spytała, schowając kosmyk za ucho.

- Dzisiaj tak. 

- Dzisiaj tak? Czyli co, zwykle nie jesteś kreatywny? - fuknęła zdziwiona.

- Znowu za duuużo mówisz, moja droga... - powiedział, wyjeżdżając z ulicy i rozglądając się na boki. - Powinienem zawiązać ci jeszcze oczy, ale skoro uważasz mnie za mało kreatywnego, to jeszcze związać i...

- Nieśmieszne...

- Wiem, że chciałaś sobie pospać, leniu śmierdzący, ale nie pożałujesz.

- Dowiem się chociaż, gdzie jadę?

- Nie. - powiedział, śmiejąc się. - Zobaczysz. 

Klara oparła się wygodnie o fotel samochodu. Wiedziała, że chciał jej zrobić przyjemność, ale nie podobała jej wczesna pora tego.

Żałowała, że nie wzięła słuchawek do telefonu, chociaż niegrzeczne byłoby słuchanie muzyki przy nim. Chciała włączyć radio, ale dostała tylko po łapach. Kacper uśmiechnął się do niej i zagroził bez słowa palcem. Dziewczyna pokręciła głową. 

Minęła dłuższa chwila, zanim Kacper zaparkował samochód w jakiej mocno zacienionej drzewami okolicy.Klara dostrzegła wokół ogrody i jednorodzinne domki w bardzo ładnej dzielnicy. Spojrzała na niego pytająco.

- Przejdziemy się dalej. - mruknął przed siebie i wyłączył silnik.

- O nie, nie, na pewno nie. - zaprotestowała.

- Przyda ci się trochę ruchu. - stwierdził szybko. Odpiął swój pas i spojrzał na nią. - Twój też mam odpiąć?

- Mój Boże... - szepnęła Klara, odpinając pas samemu i wysiadając. Zamknęła drzwi i oparła się całym ciałem o nie. Kacper zamknął swoje i podszedł do niej. Oparł się o samochód tak samo jak ona.

- To co, idziemy?

- Gdzie jesteśmy? - ciągnęła dalej swoje. - Nie pójdę dopóki mi nie powiesz. - zagroziła. 

Kacper pokiwał głową a potem objął ją ramieniem, zmuszając by szła.

- Widzisz tamten domek? - spytał, pokazując palcem. Pokiwała głową. - To moich rodziców. - powiedział.

- Cooo?

- Nie nie! Nie dzisiaj! - upewnił ją. - Jeszcze czas na to. Dzisiaj mam dla ciebie coś bardziej... wytwornego niż obiadki. 

Obejmując ją wyczuł drżenie jej ramion. Nie wypuszczając jej, prowadził naprzód wśród wciąż zielonych alejek, przez idealnie ułożone chodniki w głąb tej zielonej dzielnicy Krakowa.

Spacer spędzili w milczeniu, jednak po paru chwilach oczom Klary ukazał się wielki park.

- To jest twoja wytworna niespodzianka? - prychnęła. - Park?

- Nie obrażaj mnie! - powiedział wesoło. - Przez kolejne dwie godziny jest tylko nas. Aż do otwarcia.

Klara otworzyła szeroko usta. Pokręciła głową z uśmiechem, potem bardziej wtulając się w niego. 

Szerzej się uśmiechnęła.

Informacje o wyznaniazycioholiczki


Inni zdjęcia: Druga strona medalu mnilchasNa placu zabaw w Kowalewie patkigdW Karbówku patkigdJa patkigd1492 akcentovaNad jeziorem patkigdNa tle jeziora patkigdWesele patkigdMega Park patkigdNad morzem patkigd