Nie wierzę, że to powiedział. Coś tutaj nie jest jak być powinno. To wszystko jest bez sensu. Wcale nie wiem co mam o tym myśleć. Co ja mam mu odpowiedzieć? Cholera, żałośnie i jak zwykle nie wiem co się wokół mnie dzieje...
- Klara? - powtórzył Kacper tonem detektywa, starając wybadać jej emocje. Klara natomiast popatrzyła na niego spojrzeniem spokojnym, ale pełnym rozczarowania.
- Świnia z ciebie. - odezwała się w końcu. Zacisnęła usta w udawanym uśmiechu. Spojrzała na niebo, wyłaniające się zza liści, unoszonych przez wiatr.
- Zrobiłem to dla siebie, dla własnej satysfakcji. Chciałem poczuć się lepiej. Przepraszam, że sprawiłem ci przykrość.
Klara spuściła głowę. Obwiniała Doriana. A to wszystkiemu był winien Kacper. Swoją dziecinadą, intrygą nic nie osiągnął. Napruł mi tylko trochę nerwów - pomyślała.
- W porządku. - dodała nagle, patrząc jak na jego twarzy pojawia się uśmiech. Niepotrzebnie. - przeleciało jej przez głowę.
- Nigdy więcej tak nie postąpię. Obiecuję. Chcę być w stosunku do ciebie w porządku. Chcę być szczery. Już zawsze.
- Nie składaj obietnic, których nie byłłbyś w stanie dotrzymać. Nawet jeżeli byś bardzo chciał. - powiedziała. Złapała w palce swoje kosmyki i odrzuciła je na plecy. Spojrzała bokiem na niego. Gdy wyczuł jej spojrzenie i odwzajemnił swoim, prędko odwróciła wzrok.
Między nimi zapanowała niezręczna cisza. Jednak Klara nie mogła uwierzyć, że siedzi w starym parku z Kacprem, sam na sam, a on tak spokojny i subtelny, siedzi obok niej. Jest tylko do jej dyspozycji. Nagle wstała, jakby porażona prądem, patrząc na zegarek.
- Wracam. - oznajmiła.
- Tak szybko? - zdzwił się, odrywając się od ławki.
- Moja mama jedzie dzisiaj na urlop. Zostaję sama. - przyznała, jakby zadowolona z tego faktu. Jednak wiedziała, że najbliższy tydzień zapowiada się raczej w samotności, bo Sara miała niebawem wyjechać na jakiś szkoleniowy, coroczny obóz...
- Odprowadzę cię. - zaproponował. Klara nie odezwała się słowem. Doskonale wiedziała, że gdy pożegnają się jak zwykłe chłodno i obojętnie, minie zbyt wiele czasu zanim znowu się zobaczą. Tak bardzo nie lubiła tych niezręcznych momentów, kiedy sama nie wiedziała co będzie dalej i jak ma rozhuśtać atmosferę między nimi. O ile w ogóle to jest możliwe...
Gdy dotarli pod dom Klary, niebo zakrył ciemny granatowy kolor, a słońce zachodziło właśnie. Latarnie na ulicach zaczynały migotać swoim sztucznym blaskiem. Klara wzięła głęboki wdech, chcąc pożegnać się z Kacprem. Gryząc dolną wargę, chciała powiedzieć słowo, jednak jej przerwał.
- Pod same drzwi mogę... - zaofiarował się. - Chyba, że naprawdę chcesz żebym sobie poszedł... - dodał smutnie, ale z kryjącym uśmiechem. Klara wyszczerzyła zęby w uśmiechu.
- Skoro ci zależy. - odparła niby obojętnie. Kacper podniósł brwi i wydął usta w uśmiechu, a potem ruszył za nią, przytrzymując jej drzwi teatralnym gestem. W ciszy doszli na górę. Klara położyła swoją dłoń na klamce, gdy zamarła i zwróciła się ciekawskim tonem do chłopaka.
- Co powiedział ci Dorian, hm?
- Nic konkretnego. - skłamał. Pokręcił głową.
- Nie chcesz, nie mówisz. Ale byłabym wdzięczna. - podkreśliła.
- Nie chcę. Nie jestem babą, by się wypłakiwać w rękaw. - mruknął, drocząc się z nią.
- Musiał być zatem bardzo brutalny. - uśmiechnęła się ironicznie.
Kacper stojąc trochę niżej niż ona, wspiął się na równy co ona schodek. Był dużo od niej wyższy. Przewyższając ją ponad dziesięcioma centrymetrami, zbliżył się nagle do niej, nie zdejmując uśmiechu z swojej twarzy. Zawadiacko oparł się rękami o ścianę, mając Klarę pomiędzy nimi.
- Znowu to robisz. I nawet nie wiem dlaczego. - wyznała, czując mocniej jego zapach. Niewyobrażalnie przyjemny dla nosa.
- Chcę być przekonywujący. - mruknął, patrząc w górę, gdzieś niewiadomo gdzie. Na te słowa serce Klary podskoczyło. - Czego się jeszcze boisz? - spytał, patrząc spowrotem na nią. Klara uniosła lekko podbródek.
- Nie rozumiem? - odezwała się.
- Narobilaś łomotu u naszych przyjaciół w łazience... - powiedział, prawie skoncentrowany, przewracając oczami. - Boisz się ciemności? Przyznaj się.
- Mam coś na kształt klaustrofobii.
- Ja chyba niczego się nie boję. - powiedział uśmiechając się zadziornie.
- I mam lęk wysokości. - dodała prędko. Półmrok i chłód klatki schodowej był bardzo mylący.
- Coś jeszcze jest w tobie nietypowego? - spytał odsuwając od niej. Miał coś na kształt chaosu, sam nie wiedział, po co się tak wydurnia...
- Cała jestem nietypowa. - zripostowała.
- Nigdy mi o sobie nie opowiadałaś. - przyznał, prostując się.
- Nie każdy lubi o sobie opowiadać. Nie każdy potrafi. Nie każdy zna siebie.
- Nie każdy chce?
- To też prawda. - odparła.
- Powiedziałaś, że twoja mama jedzie na urlop. - przypomniał.
- Tak, i co z tego? - mruknęła niby obojętnie, starając się zgadnąć, o czym myśli.
- Jeżeli będziesz się nudzić, to możesz wpaść do nas. Do pracy.
- Nad ten basen, co go odnawiacie?
- Tak. Wschodnie skrzydło jest czynne tak czy siak i można popływać. To propozycja, jakbyś nie miała co robić. Słyszałem, że Sary nie będzie przez 14 dni. - westchnął teatralnie, patrząc znowu w górę, gdy usłyszeli oboje jakiś hałas.
- Nie umiem pływać. - wyznała, uśmiechając się. Rude włosy spłynęły jej na twarz, gramoląc się do oczu. Kacper odwrócił głowę w jej stronę.
- Żartujesz? - zaśmiał się.
- Nie. Byłam mała, gdy wyjechaliśmy z kuzynami nad takie małe jezioro i prawie bym się utopiła. Omijam zbiorniki wodne szerokim łukiem. - powiedziała ze wstrętem.
- Gdy skończę projekty z basenem, to nauczę cię.
- Ty nauczysz mnie pływać? - zadrwiła z uśmiechem. - Zapomnij.
- Jeszcze zmienisz zdanie. - zaczął pewny siebie. - To jutro po południu przyjeżdżam po ciebie i zabieram cię nad ten basen. Zobaczysz jak zdolnych architektów ma Kraków.
- Przystopuj z pewnością siebie. - powiedziała.
- Klara, oboje wiemy, że od jutra będziesz się zanudzać. Nie lepiej spędzić czas z kimś tak fajnym jak ja? Pomyśl tylko. - bajerował.
Dziewczyna zacisnęła zęby. Czuła się odrobinę niezręcznie.
- To jak będzie? - spytał nagle, znowu nachylając się nad nią i patrząc wzrokie, który mówił: musisz się zgodzić.
- Zastanowię się. - odpowiedziała.
- Dobra. - zgodził się. Potem wyjął telefon z kieszeni swoich szarych sportowych spodni. Klara objęła go spojrzeniem. Jednak nagle jego mina zrzedła, gdy patrzył w wyświetlacz. - Przyjadę po popołudniu.
- Ale Kacper, ja nie powiedziałam tak. - broniła się Klara, ruszając z miejsca. Kacper pokiwał głową.
- Jesteś niemożliwa... - miałknął od niechcenia. - Niezobowiązujący wypad. A potem... - zaczął, wahając się z odpowiedzią. - A potem pomyślimy. - dodał znacząco. Uśmiechnął po raz kolejny. Klara nic już nie mówiła. Kacper pomachał jej, schodząc na dół.
Gdy zniknął jej z oczu, Klara uśmiechnęła się szeroko, wylewając wszystkie pozytywne emocje na zewnątrz. Gdy usłyszała zamykające się drzwi frontowe, pisnęła z radości. Potem nacisnęła klamkę od drzwi i weszła do środka czując jak jej żołądek skacze. Czuła, że wszystko zacznie się na nowo. Może właśnie teraz zacznie spełniać jej się to, o czym tylko mogła marzyć...