- Mamo wychodzę. - powiedziała Klara, otwierając szafę i ściagając ze środkowej półki swoje schodzone, czarne trampki.
- Dokąd? - odparła mama.
- W sumie idę się przejść.
- Wieczorem wyjeżdżam.
- Pamiętam. - mruknęła Klara, kończąc ubierać buty. Przesunęła niedbale ręką po swojej grzywce i nastroszyła ją trochę, dodając jej puszystości. Unoszące włosy przyniosły do jej nosa swój zapach.
- Chcę jeszcze zjeść z tobą i pożegnać się... - zaczęła mama Klary.
- Wiem, mamo. - mruknęła dziewczyna, naciskając klamkę. Klara wyszła z mieszkania, zamykając niestarannie drzwi, które trzasnęły. Wiedziała, że jej matka tego nie pochwala, bo raz że drzwi bardzo drogie, że za głośno, że ona jest za stara, żeby się tak zachowywać, że powinna... Boom! Klara poczuła czyjeś ciężkie ciało, które próbowała oddzielić od swojego ręką. Gdy podniosła oczy, zobaczyła zdezorientowanego Kacpra, który zrobił krok do tyłu.
- Który to raz? - spytał niezadowolony nagle swoim niskim głosem.
- Który raz co? - wtórowała mu Klara z niepokojem, ale z hardością. Kacper widząc jej natychmiastową zaciętość, puścił na swoją twarz uśmiech. Klara zdała sobie sprawę, że gdy się uśmiecha to ma delikatne dołeczki. Serce zabiło jej mocniej i odezwała się drugi raz. - Co tu robisz?
- Przyszedłem tutaj... - zaczął Kacper zmieszany, ale uśmiechnięty. - bo mam sprawę u takiej jednej.
- Doprawdy?
- A ty gdzie idziesz? - powiedział, stając bliżej niej. Klarze zrobiło się odrobinę niezręcznie. Czuła jego zapach. Delikatnych perfum, pryśniętych na tors i na szyję. Zapach żelu pod prysznic i zapach samochodu, w którym tak wiele razy jeździła. Niezręczność wynikała z tego, że stał odrobinę za blisko i nie była pewna co się zaraz stanie.
- Miałam zamiar przejść się. - odparła nagle, wyrywając się z rozmyślań. - Skoro masz sprawę do mojej emerytowanej sąsiadki... hm nie wiedziałam, że kręcą cię starsze kobiety. - parsknęła. Kacper uśmiechnięty odparł jej leniwie, poprawiając włosy ręką.
- Przyszedłem do ciebie. - Klara spoważniała i poczuła, że napiął jej się kark. Wiedziała doskonale po co tu przyszedł, a to droczenie się było dla picu. Poza tym powiedział do niej w taki sposób, jakby za chwilę miało się stać coś nieoczekiwanego.
- Wspaniale. - skwitowała. - Ale ja wychodzę. Jak chcesz pogadać, to musisz iść ze mną. Chyba, że poczekasz.
- Idę z tobą. - odparł. Klara ruszyła zatem pierwsza na dół. Chwilę potem oboje byli na zewnątrz. Dziewczyna poczuła sierpniowe słońce na twarzy.
- Gdzie idziemy? - spytał Kacper.
- Zobaczysz.
- Pokażesz mi swoją kryjówkę?
- Bardzo śmieszne. - skomentowała z uśmiechem. Szli obok siebie w ciszy. Kacper nie odezwał się nawet słowem. Przeszli kilka razy przez różne ulice, aż znaleźli się w małym wzgórzystym parku ze starymi ławkami. Obok był plac zabaw dla dzieci, jednak stał pusty.
- No co? - odezwała się Klara ze zdziwieniem.
- Nic. - odparł. Klara zacisnęła zęby.
- Właściwie... To po co przyszedłeś? - zapytała drugi raz.
- Chciałem porozmawiać.
- O czym? - spytała. Potem zaprowadziła pod wielki dąb i ukrytą za nim starą ławkę.
- Ostatnio wiele myślałem... - zaczął, siadając. Klara przymknęła na chwilę oczy. Spodziewała się schematowego zakończenia rozmowy i nie wiedziała, czy tego chce. Wokół wszędzie był cień i było bardzo przyjemnie. I ładnie. Zieleń wypełniała całe ich pole widzenia.
- Nad czym ?
- Chciałem ci wytłumaczyć wszystko.
- Wytłumaczyć?
- Bo wtedy u Sary... No ten cały deal, ta szopka z tobą to... był mój pomysł. - wyznał.
- Nie rozumiem?
- To ja wpadłem na pomysł jak nas skojarzyć znowu.
- Skojarzyć? Sara nie miała nic z tym wspólnego? - upewniła się Klara. Zadziwiał ją. Spisek jednak udał mu się na szóstkę, bo dała się nabrać.
- Nie wiedziałem, jak mam się do ciebie odezwać. Pierwszy. Pomyślałem, że jeśli znajdziemy się w głupiej sytuacji to może zaczniemy rozmawiać. Mimo, że wyklnęłaś mnie zdawałoby się na dobre i powiedziałaś, żebym się nie kontaktował z tobą. Nie chcę wracać do tego, ale...
- To nie wracajmy. - wtrąciła. Popatrzyła w górę. Zobaczyła jak na dębie, który ma z kilkadziesiąt lat rosła młoda jemioła. Prędko spuściła wzrok.
- Ale brakowało mi ciebie. - wyznał nagle, a żołądek Klary wykonał salto. - Chciałem przyjść, przeprosić - enty raz - jednak wiedziałem, że rowścieczę cię bardziej, jeszcze bardziej. Sara wpadła na pomysł aranżacji tego wszystkiego. Powiedziała, że chętnie mi pomoże nas... pogodzić, bo jak twierdziła, gryzłaś się chorobliwie i nie mogłaś znaleźć sobie miejsca. Jestem aż tak niezbędny? - zażartował, kończąc.
- Cicho... - opieprzyła go, parskając śmiechem. Ich spojrzenia się spotkały. Klara poczuła dreszcz na krzyżach i znowu w żołądku, gdy jej oczy zbiegły się z czekoladowym odcieniem jego oczu. Jego włosy w niemal identycznym kolorze, na tle jego skóry stanowiły jeden z najpiękniejszych obrazków w jej życiu.
- Jak tam Dorian? - spytał ni stąd ni zowąd Kacper, nie pozwalając sobie na dłuższy kontakt wzrokowy. Spuścił głowę, by znowu ją podnieść i popatrzeć przed siebie.
- Prawie się nie odzywa. Coś jak ty. Ty też się prawie nie odzywałeś. Do mnie.
- Ja nie jestem nim. - zaznaczył jakby urażony. - A poza tym to nie wiedziałem jak czyny i uczucia ubrać w słowa.
- Szczerych wyznań nie trzeba ubierać w piękne słowa. O ile twoje teraz są szczere.
- Jak nigdy.
- To znaczy, że wcześniej oszukiwałeś?
- Nie, to znaczy, że nie mówiłem ci wszystkiego.
- Wszystkiego? - dopytała, siadając wyżej na oparciu ławki, podpierając się na łociach.
- Nie sądzisz, że coś się zmieniło? - powiedział, a jego wyraz twarzy spoważniał. Rzucił na nią wzrokiem, gdy zmieniła pozycję.
- U mnie to nie. A jak w twoim przypadku? - mruknęła, badając go.
- Nie jestem pewien. - przyznał.
- Powiedz, jeśli już będziesz. - poprosiła banalnie.
- To jak z Dorianem? - zmienił temat.
- Przeprosił mnie. Powiedział, że tego nie planował.
- A ty co? - pociągnął powietrze nosem.
- W porządku. Zachowałam o wiele bardziej odpowiedzialnie niż wtedy, gdy ty, my... niż wtedy. - powiedziała rumieniąc się.
- Szlachetnie. - skomentował, przechylając głowę.
- Nie bądź cyniczny. Powiedziałam ci jak jest. Jak było między nami. A raczej jak nie było. Powiedziałam mu co czułam. Załatwiłam to wszystko. Nareście mam to z głowy.
- Muszę ci coś powiedzieć. - powiedział nagle Kacper, spoglądając na nią. - Powinnaś wiedzieć, że to was WTEDY poróżniłem.
- Co masz na myśli?
- Ta dziewczyna, z którą się Dorian... całował - to moja kumpela.
- Co to ma znaczyć? - poruszyła się niespokojnie.
- A to, że Dorian i Olga, bo tak ma na imię, zetknęli się przeze mnie. - wyznał, pesząc się. Potem spojrzał na Klarę. Dziewczyna dostrzegła cień pokory w jego oczach.
- Mów dalej.
- Chciałem was poróżnić. Zemścić się na tym gnoju. Nawtykał mi jak nigdy nikt. Udało mi się. Ale... twoim kosztem. I nie tak to miało wyglądać. - przyznał.
Klara zamilkła, wpatrując się w przestrzeń.
- Nic nie powiesz? - zapytał, prostując się.
- Ja... - zaczęła. - Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć... - wyznała.
- Przepraszam. - powiedział szczerze. Popatrzył na nią jeszcze raz. W życiu nie wyglądała tak uroczo. Jego marzeniem w tym momencie było, by go zrozumiała...
Inni zdjęcia: Nad morzem patkigdNad jeziorem patkigdNa zamku patkigdW Okoninie patkigdZ Klusią patkigdNa zamku patkigdJa patkigdNa tle fontanny patkigdGolden hour. sroka91Na tle fontanny patkigd