Czasem myślę i wydaje mi się, że jestem nieudolna. Wiem, że nie jestem idealna i dużo mi brakuje do tego, ale ludzie też nie są wporządku do siebie, a co dopiero do świata. Sama sobie może i zrobiłam krzywdę, że teraz jestem definicją neurozy, ale jakiś procent winy także leży po stronie ludzi. Jak byłam mała jedna osoba podpowiedziała mi w jaki sposób mam patrzeć na innych i jak odczytywać ich zachowania. Z przerażeniem czasem patrzyłam i nadal patrzę na nieludzkich ludzi; na ich zachowania i zaczynam się zastanawiać, czy to ze mną jest coś nie tak, czy jednak z nimi. Ludzie nie pokazują uczuć innym, bo myślą, że tak trzeba. Mają się za wielkich zdobywców gwiazd, a wstydzą się czułości. Kiedy cierpią jeszcze szerzej się uśmiechają, a jak przychodzi miłość to udają, że nic to ich nie obchodzi. Bawi mnie myśl, że później, gdy zostają sami gryzą swoje palce z bezsilności. Więzienie, zamknięta komora. Łatwiej krzyczeć niż płakać. Brudni szarzy ludzie. Cyniczne i ironiczne pionki z nadzorem nad głowami. To nie mój tylko ich świat jest czarno biały bez jakiegokolwiek zapachu, jak papier, który się kruszy ze starości.
Ja potrafię kochać, płakać, uśmiechać się szczerze. Umiem tęsknić. Jestem tam, gdzie ich nie ma, mam w rękach to czego oni nie posiadają, dotykam kogoś, kto dla nich nie istnieje.
Rano przegrałam i przegram jeszcze milion razy, ale w ten wieczór wygrałam z tobą neurozo.