Patrzenie wstecz wywołuje u mnie mieszane uczucia, najczesciej "podziw" dla siebie samej. I z bolem muszę kilku osobom przyznać rację - nie zasługiwałam, szkoda, że za poźno to do mnie dotarło. Ale tak to juz jest jak się nie wie co sie traci zyskując niewiele wiecej niż doświadczenie, przykre z reszta doświadczenie, i tęskni się za swoją własną utopijną wyobraźnią. Póki co, jednak, nie mam ochoty nad tym więcej kontemplować, gdyż z dziejów teraźniejszych ukontentowana jestem w 100%... no prawie, perspektywa pisania za rok matury troche mi tę całą sielankę psuje. Jakby nie było rade dam ;)