A więc mamy ferie misiaczki!. 3 dni już za nami, a nie mówiłam, że miną szybko. Chciałabym zrobić wszystko przez ten wolny czas. Spotkać się z Wicią, Andzią, Moniką, z Magdalena, która ma diabelski plan ;D hhaha. Zawitać na 'noc horrorów' do Ogorzelic. Lecz biorąc pod uwagę lekkie zaległości w nauce i ilość zapowiedzianych spr czy innych tego typu pierdołek dotyczących szkoły, moje plany pójdą się........ Oczywiście przyjaciele, znajomi, wolny czas z nimi spędzony jest jak najbardziej ważny i potrzebny, ale zachowując resztki zdrowego rozsądku trzeba również pomyśleć o tej przeklętej nauce i przyszłości. Wiadomo, że prościej jest żyć chwilą obecną, o nic się nie przejmować i nie wybiegać myślami w przyszłość, ale tak zawsze się nie da. Dlatego pomimo tylu pokus Marta jutro się uczy. Mam z czego sobie wybrać.
Może teraz trochę o 100dniówce. Przyznam się, że przed 'wielkim wieczorem' miałam mieszane odczucia. Na początku wszyscy byli podjarani Orlen Areną. Po studniówce V LO w Woli, w boskim Hotelu Marsel moje zdanie na temat miejsca naszej imprezy diametralnie się zmieniło. A już po samej próbie generalnej, dzień przed byłam wręcz zniesmaczona. Na szczęście wszyscy zostali mile zaskoczeni. Wiadomo, że z hali sportowej nie zrobi sie sali balowej i chyba nikt tego nie oczekiwał. Ale było bardzo dobrze. Były balony, duuużo miejsca do tańczenia, okrągłe stoliki nadrabiały klimat, a jedzenie i muzyka była lepsza niż na innych studniówkach. Moje stopy nie były już takie hardkorowe i nie wytzrymały w szpilkach do 3 rano. Rajstopy tak podarłam, że zaczęły mi wychodzić palce przez dziurki. Do tej pory mam ślad na stopie po tańcu z Kraśnym. Mały Karol, który mył i jednocześnie masował moją sflaczałą stopę. hahaha:* Denerwuje mnie ta cała szopka robiona wokół naszej studniówki. Najwięcej negatywnych opinii mają ci co nie widzieli, nie byli. Jak to pewien kolega dobrze ujął " w dupie byli, gówno widzieli".
Ostatnio mam dużo spięć z mamcią, do wszystkiego sie przyczepia, że nie sprzątnęłam w domu, chociaż zrobiłam to dwa dni temu, no ale przecież już się nabrudziło. -.- albo, że pies jest głodny. No sory, ale ja za nim nie będę chodziła z miską i prosiła go żeby zjadł. Na szczęście mam na Renatkę sposób. Oto kot, który działa uspokajająco i od razu polepsza się mamci humor.
http://www.youtube.com/watch?v=sXCzwpeBJGs
Macie moje japki. Me czoło "świeci się jak psu jajaca"- powiedzenie Galaszewskiej xd