Każdy dzień wydaje się być tak samo trudny jak poprzedni
Mimo że minęły już wzdęcia, spazmatyczne płacze, ucichły głosy w mojej głowie
a rozsądek przepowiada częściej niż chory umysł
jest ciężko i coraz ciężej.
i w rzeczywistości nic się nie zmienia
szczypta okłamania, kropla oszukania zarówno siebie i najblliższych
kto zdołałby wejść do wnętrza tak ściśniętej duszy?
kogo mogłabym wpuścić do środka samej siebie?
chyba rozpłakałabym się tylko z rozpaczy, bezradności i bezsilności.
i choć wiem, że mogę być blisko, nie robię kroku w stronę pomocy ani w stronę uczuć
dystansuję, izoluję, trwam. choć nie przyniosło mi to nigdy nic dobrego.
boję się, że zburzyłabym wszystko, co ktoś mógłby mi ofiarować
zniszczyłabym przez egocentryzm wywołany zaburzeniami.
wystarczy, że moja dusza jest okaleczona, nie mogę pozwolić na cierpienie jeszcze jednej.
każdy dzień jest trudniejszy od poprzedniego ale małe wygrane cieszą
a po nich przychodzą noce rozczaarowań
wystraszyłam się 42,8
teraz złoszczę się na siebie o 41,7
jeszcze tyle przede mną, niekończąca się droga, niewidoczna, zamglona meta. każdy krok oddala mnie od niej zamiast przybliżać.
i rośnie strach, samotność, nicość
Czy mogę już pozwolić na bycie kochaną?