majówką minęła...
drugiej takiej nie będzie
jak pogodzić się ze stratą kogoś kto w Twoich oczach jakby nie potrzebuje już Twojej miłości, bliskości, czułości, nie uśmiecha się gdy z nim rozmawiasz, żartujesz, dotykasz
a widzisz osobę która chce mieć Cię za najlepszego przyjaciela mając w głowie inne życie, innych ludzi, w ręku telefon i chęć budowania czegoś zupełnie nowego innego bardziej pociągającego niż przeterminowany związek z kimś kto nie potrafi uderzyć pięścią w stół kiedy trzeba
jedyna droga żeby jej zupełnie nie stracic to pogodzić się z byciem przegranym
bo jak nazwac kogoś kto traci to co stanowiło sens jego życia przez ostatnie 4 lata
wypalenie totalne
udawanie, że taka sytuacja jest dla mnie ok
chować w sobie gniew do siebie, żal i łzy że to wszystko co najpiększejsze mineło
wszystko co najpiękniejsze minęło
teraz ktoś inny będzie obiektem jej pożądania, flirtu, radości, fascynacji
fascynacji...
a ja stoję w cierpieniu licząc że bycie obok niej jako jeden z wielu pozwoli mi dojść do siebie
stać przy niej wiernie i liczyć że jeśli jej noga się powinie to ja bd pierwszy
nie mogę się tak zachowywac jak wczoraj przed zaśnięciem
próbuje się na nią rzucić, całować, potem walę pięściami w ścianę i rzucam hasła o samobójstwie
i tym właśnie oddalam ją od siebie
i przybliżam do niego
ona też to przeżywa i potrzebuje kogoś kto jej w tym pomoże
jeśli będę tak dalej robił ona żeby to odreagować pójdzie w tango z nim
a ja zostanę zupełnie sam poległy acz nie zabity
niech mi ktoś powie jak mam to zrobic
żyć
zapomnieć o rozstaniu
traktowac ją jakby nic się nie stało
i jeszcze usilniej pokazywac jej jak bardzo jest dla mnie ważna
i tu pojawia się chęć rzucenia doktoratu dla niej
pokazania że moją ideą jest ONA a nie rodzina, doktorat, wiara
postawić ją na pierwszym miejscu a wszystko inne podporządkować jej
i mieć w dupie całą resztę
bo czy coś jest w stanie mi ją zastapić, albo chociaż pomóc to przejść
tylko ONA jest w stanie
jeśli wyjedzie do W-wy to jeśli bd mnie potrzebowac to rzuce wszystko i pojadę do niej
jako przyjaciel
jeśli bd potrzebowała mojej pomocy to jeśli nadarzy się sytuacja to nie będę więcej kalkulował
ale nie mogę tego zrobić teraz
muszę czekać na to aż to wyjdzie naturalnie, nie tworzyć sztucznie czegoś, jakiś okoliczności które sprawią jej ból
gorzej jeśli teraz jej zycie będzie usłane różami, miłością, szczęściem, seksem i samymi pieknymi sprawami
wtedy stary przyjaciel może tylko przyjechać popatrzeć i zwiewać bo nie jest potrzebny aby psuć obrazek
"ok, wiele Ci zawdzięczam, wiele się nauczyłam przez ten związek, ale to koniec"
jeśli jeszcze kiedykolwiek pokocha mnie jako swojego partnera....
nie chcę pisac że oddałbym za to wszystko
ale
oddałbym więcej niż oddałem do tej pory
nie ja to jak docenić to co sie ma
gdy sie to traci