Dzisiaj jakaś taka leniwa ta niedziela. Nie poćwiczyłam, nie obejrzałam żadnego filmu, nie poczytałam książki. Grałam tylko w Simsy i zbudowałam najpiękniejszy dom na świecie. W zasadzie to mogłabym grać tą w grę tylko dla budowania domów hahaha. Ten dzień był taki, dlatego, że od jutra mam ferie, pomyślałam więc, że zrobię sobie jeden dzień przerwy od ćwiczeń i od jutra znowu ostro ruszam z pośladkami. Planuję też pójść jutro do biblioteki, po śniadaniu tradycyjnie trochę się pouczyć. Przez te 2 tygodnie mogłabym też oglądać jakiś serial. Polecacie jakiś oprócz Breaking Bad i Dextera?
Zrobiłam dzisiaj pyszne ciastka owsiane. Co prawda zupełnie nie fit - masło, cukier, mąka, jajka.. Ale są zdecydowanie najlepszymi ciastkami jakie jadłam w życiu. Wkładając je do piekarnika były malutkie, a kiedy je wyciągałam tak wyrosły, że musiałam nożem oddzielać je od siebie. Naprawdę są cudowne. Dodatki można zmieniać według upodobań, moje akurat są ze słonecznikiem, suszoną żurawiną, morelami i rodzynkami. Następnym razem planuję zrobić z orzechami i czekoladą/rodzynkami.
Jest już trochę późno, a ja znów słucham moich ukochanych Floydów i zastanawiam się nad tekstami. Nie mogę wyjść z podziwu od tak długiego już czasu, jak można było tak niesamowicie operować słowami, metaforami i tak mądrze ukrywać drugie dno.. Do końca życia będę się zachwycać.
edit: O, i wiem o czym zapomniałam napisać. Dzisiaj wieczorem byłam w kościele na "wieczorze chwały". Jestem przed bierzmowaniem, więc takie spotkania są dla mnie oczywiście obowiązkowe, ale myślę, że i tak poszłabym na nie z własnej chęci. No więc wszystko wyglądało tak, że przyjechał ksiądz z innego miasta razem ze swoją diakonią i grupą ludzi.. "Nowej Ewangelii"? Coś w ten deseń. W każdym razie, oprawa muzyczna była świetna. W moim kościele zazwyczaj jest przyjemny chór z księdzem grającym na gitarze + organista, a dzisiaj było bardzo głośno, perkusja, gitary, bas, naprawdę super klimat. Ksiądz wydawał się być bardzo otwarty, podobnie zresztą jak grupka ludzi, z którą przyjechał. Kazał nam wszystkim śpiewać, podnieść ręce do góry, kołysać się w ławkach, zamknąć oczy i wydawać z siebie byle jakie dźwięki do melodii. Można było śpiewać, nucić, krzyczeć.. On sam peplał jakby w innych językach, ale widocznie tak czuł Boga. W każdym razie, cała ta sytuacja chyba jeszcze bardziej mnie do niego zbliżyła. Wiecie.. byłam tam i stałam w pewnym momencie jak wryta. Ksiądz uderzał w słabe punkty, mówił na głębsze tematy, w pewnym momencie stałam tam z uniesionymi rękami i ze łzami w oczach. Zresztą, wiadomo, że jestem pipa, ale naprawdę się wzruszyłam. Podziałało to na mnie i to bardzo.
ryż na mleku z miodem, gruszką, trochę słonecznika i rodzynek,
2 ciastka owsiane
kuskus z warzywami i plastrem schabu
bułka z kiełbasą z indyka, twarogiem z suszonymi pomidorami
napoje: 2x kawa z mlekiem, 2x herbata z kopru włoskiego, 1x rumianek, woda
zaznaczam, kawy i herbata z kopru piję w wielkiej szklance 430ml XD