siedze na mamy laptopie stad ten demot. pisze to już trzeci raz. ale tak. na gali do samego końca nuda. i nic więcej. potem z Pati do domu. pompa z Pepego. i siedzenie w domu. wczoraj nie chciałam od rana ani iść na próbę a tym bardziej do szkoły. ale cóż poszłam do szkoły gdzie zamuł masakryczny. potem nas zwolnili z artystycznych to do babci. i tak siedziałam i myślałam czy iść. dobra poszłam. dochodzę do ulicy a tu ktoś Zuźka! patrze Marcinek. poszlismy pod liceum. patrze jakis wysoki ubrany na czarno ktos idzie. mysle Sosna. nie jednak nie on. ale zarzucił włosami to wiedziałam że to on. i we trójke poszliśmy na próbę. zimnoo było. to sobie siadłam na kanapie. obok siadł Sosna. i się jego kurtką przykryłam i się wtuliłam. w kutke zeby nie bylo. i bylo cieplusio. dopuki nie musialam isc grac. no i jakoś chwilę potem Marcinek poszedł. Gandzia przyszła i poszla. i zostalismy ja Sosna pan i Iza. no dobra troche pogralam i z powrotem na kanape. fajna ta kanapa. taka przytulaśna. i sobie posiedzialam i znowu poszlam grac. i po probie mialam isc do babci. ale dobra odprowadzamy Izę pod brame. okej. odprowadzilismy troche pogadalismy tam wracamy. ale nie poszłam tak jak zawsze chodze bo nie chcialam isc sama. i poszlam z Sosenka w kierunku swiatel. przechodzimy przez ulice juz mamy isc kazdy w swoja strone patrzymy Siwy. no to mnie odprowadzili. i mimo ze byl mroz to bylo mi cieplo. z niewyjasnionych powodow. tzn. jedno slowo. kaloryferek. i wgl. dzisiaj jako tako. ogolnie życ mi sie odechciewa ale to sie wytnie. w szkole da sie zniesc. potem na zakupach z olka i jej kolezankami. i 3 razy z psem. nie wiem co sie ze mna dzieje. nogi mi sie uginaja jak stoje.. glowa i serducho boli tak jakby ktoś mi noz wbijal.. a tak wgl to...ehh to wcale nie jest twoja wina... to wszystko przeze mnie bo jestem taką idiotka... przepraszam cię za to że jestem.. dobra ide spac bo juz nie wyrabiam.. narka..