Everybody freezeeee !
Wyobraźcie sobie chłopaka i wyobraźcie sobie także dziewczynę. On i ona lubią się całkiem nie mało. Ich relacja wzrasta wraz z czasem, który spędzają razem. Czasem ona częstuje go jakimiś skromnymi przysmakami, czasem to on ma dla niej jakieś słodkości, takie tam niewinne, małe, drobne. Jedno bada potrzeby drugiego, sprawdza co smakuje mu/jej najbardziej i rejestruje to w pamięci.
W pewnym momencie tej znajomości, któreś z nich postanowiło, że fajnie jest tak obdarowywać się małymi nieumownymi słodkościami ale czas wyjść z poważniejszą propozycją.
"Bardzo mi smakuje to co od Ciebie dostaje, Ty także chyba jesteś w miarę zadowolony/a. Skoro i to obdarowywanie sprawia nam przyjemność może zróbmy tak: Ja dla Ciebie będę codziennie przygotowywał coś i Ty dla mnie także, co Ty na to?"
Taki układ przypadł obojgu do gustu i już od następnego dnia przygotowywali dla siebie pyszności. On wiedząc co lubi ona i starając się jak najczęściej ją zaskoczyć przygotowywał nieziemskie potrawy. Ona także znając jego upodobania powodowała, że czuł się jak w niebie. Po pewnym czasie już wszyscy dookoła wiedzieli, że Ona i On karmią się nawzajem. Było im cudownie. Układ jak najbardziej pasował obojgu. Doskonale znali swoje potrzeby, obdarowywali się dokładnie tym czego było im potrzeba. Słodko!
Niestety, po pewnym czasie to Ona lub On przestało szukać sposobów by zaskoczyć drugą osobę. Zaczęło się zdażać, że jedna z osób pod wpływem mnóstwa nowych obowiązków i zainteresowań zapomniała przygotować dla drugiej posiłku. Jednorazowy "wypadek" to nic takie - pomyślała ta druga osoba. Niestety sytuacja ta zaczęła się powatrzać częściej. Drugiej osobie było głupio, że tak się dzieje, zaczęła odczuwać naturalny głód i przypominać się, że układ to układ i działa w dwie strony. Rozmowy poskutkowały. Sytuacja wróciła do normy.
Lecz niestety nie na długo. Po pewnym czasie jedna z osób by nie spotkać się z zarzutem nie wywiazywania się z umowy zaczęła przygotowywać uboższe posiłki, wkładać coraz mniej pasji i czasu w to. Druga osoba zauważając, że tak się dzieje także zaczęła sobie odpuszczać by dać do zrozumienia, że nie da się brać nie dawając od siebie zbyt wiele.
I stało się. Z przepysznych dań, pełnych poświęcenia, pomysłowości i oddania się, skończyło się na suchych kawałkach chleba, które z trudem dawało się przełknąć.
Układ padł, to było oczywiste. Przestali się karmić i poświęcać sobie czas nie próbując zmotywować się do ponownego przyrządzania posiłków. Wyproszony posiłek już tak nie smakuje. Może inaczej by to wyglądało gdyby jedno i drugie nie przestało szukać drogi do zaskoczenia drugiej osoby. Może to że trafili w swoje kulinarne gusta to był przypadek? Może.
Nie wiem, nie znam się.
Jestem głodny.