nie musimy sie znac.
to w zasadzie nawet lepiej.
chwilowe [tak, nie i jeszcze raz nigdy w zyciu] moze wiecej ma w sobie ze szczerosci bo nigdy
pozzniej ani wczesniej nie zdazy w siebie zwatpic.
nie dojrzy jak bardzo [alez prosze, czemu by nie, no no no] dalekie było od faktycznego [spierdalaj].
głupio wyszło. dokładnie tak jak brzmi tak to jest.
kazdy kto nigdy nie zasnal z kiblem w objeciach, pekajac z tej dumy w koncu załosnie padnie.
tak wiec ci zaczynający się od intesywnego NIE_(o)mylni_powstrzymani_złomni_pokonani_nawini...
ani sie obejrzą sami zawisną na tej swojej zbyt mocno ugruntowanej dumie.
i potem juz tylko mozna spasc.
może lepiej spac i spadajac zlapac oddech niz zakochac sie w
ściśnietej pewnosci, która zbyt pielegnowana odwzajemnia się równie mocnym uściskiem.
może warto było by spasc.
może byłoby warto liczac ze zyskany oddech jest wiecej wart.
toną w ludzkich sercach i pieprzno-ostrych słowach.
Wypadałoby nam nadążyć, żeby nie zginąć gdzieś w tłumie. Wypadałoby nie przymykać oczu, żeby
nie pozwolić sercu zkamienieć kiedy oczom zabraknie znajomych punktów.
głupotą zionący żart zobczył się w lustrze.
nabrał kolorów, wyrażnych kształtów.
zaistniał.
ja i ja. i ja. i jeszcze my wszystkie do tego.
nie każdy ukradkiem pisany świstek papieru podrzucany do piórnika z uciekającym wzrokiem w kieszeni budzi uśmiech czytającego.
czasami żałuje się pragnienia długopisu.
czasami wolałaby się zjeść łyżkę cynamonu. utknąc żarówke w ustach. zobaczyć świat z innej ziemi perspektywy.
cokolwiek, jakkolwiek.
potrzeba tylko kilku chwil, drobnych DEZINFORMACJI i można będzie bez większego problemu
wrócic do domu.
pamiętam że gdzieś był.
troche cichszy. trochę bardziej wietrzny. to przez te okna tak mówili.
ogromny. cudownie ogromny i jeszcze lepiej pusty.
przynajmniej tak długo jak przestrzeń nierzeczywista była najlepszym wypełnieniem.
bez zarzutu można było godzinami odbijać się od bezpiecznie zamkniętych ścian.
niszczyć,
zmieniać.
krzyczeć,
trcić zmysły, dochodzić do siebie dniami.
a dzisiaj jest tylko zimniej z każdym wdechem.
zimia idzie jakkolwiek.
and today is the first day when this air is to heavy to breath.
kind of sick flattery for breakfast and every next bite of the day.
Moddi.