Moja generacja. Powinienem był żyć i urodzić się conajmniej tysiąc lat temu. Miałbym dobrą radochę z tego. Jedyny minus, że nie było wtedy tak dobrych książek i jedzenia- co do jedzenia, znajomi z dworca PKP przypisali mi nową ksywkę, zapraszają mnie na różne obiady i jedzenie. Niby taki bez domny i bez grosza a zaprasza i dzieli się- nie raz już słyszałem jak wołali na mnie "Panda na bułkę". Szkoda mi jest ich obiadać dlatego odmawiam i mówię "nie, nie, nie!" a jak już o jedzeniu mowa to idę chyba na wesele to tego będzie pod dostatkiem. Idę na taką imrezę nie potrafię tańczyć, w pracy wypisuje powiadomienia a mój charakter pisma...