'...bo to jej duży błąd, że nie potrafi nazywać rzeczy po imieniu.
Patrzyłem na nią.
Leżała w wannie, było jej dobrze.
To widać.
Wyssysała krew z nadgarstka,
a potem pozwalała jej wypływać pomalutku,
po zwilżonych wargach...
Myślałem, że autoagresje odstawiła dawno do kosza.
Myliłem się jednak.
Ręka drżała jej za każdym razem, gdy przystawiała coraz bliżej do niej nóż.
Bałem się.
Zacząłem cholernie się o nią bać.
Bo obróciła rękę na drugą stronę i przyłożyła ostrze...
Słuchała mptrójki.
Bawiła się pianą.
Czuć było alkohol, często tak robi, gdy trochę wypije,
nawet w małych ilościach.
Odłożyła nóż.
Wzięła do ust papierosa, odpaliła.
Patrzyłem na nią, jak na coś najpiękniejszego, jak na skarb,
którego nie mogę mieć, poczuć, dotknąć...
Cholera !
Nie nawidzę być aniołem !... '
A ja od siebie dziś
nie napiszę
nic.