photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 8 MARCA 2010

fot. Artur Rawicz

Florence rozwaliła Stodołę!

Ale na początek śmieszna sytuacja. Od dawna było wiadomo, że supportu przed Florence and the Machine nie będzie - taką informację podała mi ta niemrawa kobiecina w Stodole przez telefon i to samo krążyło po sieci - osobiście ucieszyłam się bardzo, że nie będę musiała słuchać żadnego wycia nie wiadomo kogo i że mamy szansę zdążyć na pociąg powrotny do Gdańska. Generalnie wiedzieliśmy też, że Florence z Maszynami nagrywają coś nowego i że usłyszymy to w Stodole. Tak więc stojąc takie 3 metry na lewo od głównego mikrofonu (stałybyśmy tuż naprzeciwko Florence, ale tak zdębiałam, jak zobaczyłam szaloną dzicz lecącą do barierek, że się nie mogłam z miejsca ruszyć - myślę, że ten, kto wymyślał nazwę dla klubu miał zajebiste poczucie humoru ; ) byłyśmy zaskoczone, że zaczęli punktualnie - o 20 wszedł zespół, weszła Florence : niby nigdy nie widziało się jej na żywo, ale oglądało się to i owo i ani ona ruda ani energiczna i charyzmatyczna - no ale, myślał sobie człowiek, przefarbowana i speszona może : ) się jeszcze rozkręci! Zagrali cztery nowe utwory - muzycznie super, niektóre wariacje perkusjowo-gitarowo-bebnowe niesamowite, ale wokal wyjący i smętny a Florence ma taki mocny i niesamowity głos - nic a nic go na tej nowej płycie nie wykorzystała - myślał sobie człowiek - cóż, może płyta ma taki klimat melancholijny po prostu, może to utwory o czymś bardzo osobistym i dlatego takie smętne, może coś tam, coś tam - teoria z tyłka wyjęta, byleby dopasować do faktu i uspokoić samego siebie, cały czas oczekując na coś, co się zna i mając nadzieję, że prędko wszystko wróci do normy. Po 4 utworach zwinęli zabawki i weszła cała masa ludzi instalując bądź odsłaniając nowe instrumenty - ha! I tu to już dopiero coś nie trybiło - a gdzie oni idą? No przecież to nie koniec koncertu? Za tyle pieniędzy?! A utwory z płyty? A show? A moc power i szatan, z której Florence słynie? Ale zaraz sprytny umysł uroił wyjaśnienie, że to na pewno był jakiś recital zapowiadający nową płytę i teraz wejdzie Florence z zespołem the Machine bo tą nową płytę to ona musi z kimś innym nagrywać, przecież tamci muzycy inaczej wyglądali i po co rozkładają nową perkusję, jakby nie mogli na tej samej grać, i w ogóle na pewno to co słyszeliśmy do tej pory to może jakiś żart był! Albo cokolwiek!

A teraz czytam w internecie, że Sian Alice Group - support przed zespołem Florence and the Machine - był zachwycony swoim występem w Polsce i polską publicznością bo podobno nigdzie nie zostali tak niesamowicie i entuzjastycznie przyjęci - ano pewnie! Jak 3/4 publiki była przekonana, że to Florence, z nowym bardzo dziwnymi materiałem i w czarnej peruce, przed nami występuje i wszyscy szaleńczo klaskali w przerwach między utworami w nadziei na coś znajomego, power i szaleństwo, po które przyszli. Oto siła sugestii!

Potem scenografia zmieniła się na charakterystyczną dla Florence i na scenę wparował zespół (no, rozkręcili się! pomyśleliśmy sobie). To co się działo potem to nasze ślepe szaleństwo i moc moc moc energia niesamowity głos Florence, niesamowita gra Maszyn!

"(...)ludzi ogarnęła prawdziwa ekstaza. Florence tańczyła, biegała po scenie, robiła piruety wokół oplecionego polną roślinnością statywu, a fani reagowali tak żywiołowo, że nieraz przerywali wokalistce gromkimi brawami lub chóralnym wykonaniem kawałków z jej debiutanckiego albumu "Lungs", zagłuszając Florence całkowicie. Dawno nie widziałam tak entuzjastycznie nastawionego tłumu, oni po prostu jedli z ręki wokalistki. Klaskali przy każdym wypowiedzianym zdaniu, śpiewali refreny razem z nią i zamiast niej, położyli się na podłodze, po to tylko, by potem wyskoczyć w odpowiednim momencie w refrenie (...)"
(Zródło : muzyka.interia.pl, sundayatdevildirt.blogspot.com)

Na bisy wołaliśmy ich dość długo, ale nie wyobrażam sobie, żeby ktoś mógł nie wyjść do tak wariacko skandującej, klaszczącej i tupiącej publiki. Wykonanie "You've got the love" przerwała, bo została zaśpiewana, zaklaskana i zawiwatowana przez publikę - usłyszeliśmy wtedy, że "it was the best gig on the tour" - "I love you" i "youre fucking amazing" słyszeliśmy z 10 razy ; ). Pożegnaliśmy się łzą wzruszenia, licznymi wyznaniami odwzajemnionej miłości i obietnicą szybkiego powrotu Florence i Maszyn do Polski.

Mamy sporo materiału z tego koncertu, gdyby ktoś chciał zobaczyć, zapraszam na herbatę ; ).

Komentarze

~drumcajs No wiadomo, że szczęście. :D
A co do moich kurtek - kilka ich mam, bo to godzina 4 rano była, więc zimno strasznie :D
20/04/2010 18:13:35
~valhalla ło jezu jakie mnie szczescie spotkało, Jasiu i Rumcajsik na herbatce :).
09/03/2010 13:42:19
~dahomej Jasiu też!
09/03/2010 10:10:37
~drumcajs to ja wbijam na herbatkę kiedyś :D
08/03/2010 20:19:20