a teraz gapcie się na mojego pieska.
trwasz czasem w największym kłamstwie, nawet o tym nie wiedząc. całą winę zwalasz na siebie, choć bardzo dobrze wiesz, że masz czyste sumienie. doszukujesz się w sobie błędów, wad, przekopujesz wzdłuż i wszerz całą swoją przeszłość, by znaleźć najistotniejszy szczegół wpływający na beznadziejność sytuacji i nie znajdujesz zupełnie nic. wówczas musisz wierzyć, że istnieje taka siła, która pomimo Twej ogromnej wiedzy, mądrości, inteligencji, czujności i wrażliwości jest w stanie zrujnować Ci życie. i to w taki sposób, że mimo wszystko do końca będziesz zwalać winę na niewinnych. tak bardzo nie chcesz wziąć sobie do serca tego, co Cię spotkało. ciągle Ci się wydaje, że o własnych siłach jesteś w stanie naprawić wszystko, co zostało zniszczone, a tak naprawdę niszczysz jeszcze więcej. każdy uśmiech zostaje zastąpiony morzem łez, a każdy przebłysk słońca w mgnieniu oka zakrywają niekończące się chmury. nie rozumiesz, jak można być tak nieszcześliwym mając najważniejsze rzeczy potrzebne do szczęścia. nic nie układa się w całość, nic nie ma sensu. w końcu dochodzisz do wniosku, że zarówno Ty jak i Twoi bliscy nie są w stanie Ci pomóc. kto w takim razie?
wydaje Ci się, że umierasz, więc nie chcesz dłużej czekać na zbawienie. ale może dopiero jak umrzesz, Ktoś z powrotem przywróci Ci życie? może nawet więcej niż życie?
Boże, dzisiaj!?