zle mi ze soba, chyba wiecie dlaczego.jestem na wyjezdzie, ciagle jem, bez przerw. znalazlam chwile samotnosci aby nikt nie widzial, ze pisze - wiec pisze. nie wiem ile tak jeszcze wytrzmam,czuje sie jakbym jadla to wszystko i z dnia na dzien tego przybywalo, jakby bylo tego zbyt wiele na moj organizm,na moj zoladek. chce spokoju troche, nie chce widziec jedzenia, chce byc ggdzies gdzie karmic mnie beda tylko woda, nic poza tym. gdzies, gdzie bede mogla to wszystko wycwiczyc, spalic, zrzucic, zgubic, gdzies gdzie schudne.. wracam 15.07, od razu robie glodowke. wiem, ze to zly pomysl i wiem, ze zle robie zaczynajac w ten sposob, ale te mysli mnie wykaczaja, zbyt wiele ich, a ja nie chce juz tego pelnego zoladka, wole miec tylko pelna glowe mysli, ze uda mi sie nie jesc nic.
edit (13.07): jeszcze trzy dni, coraz gorzej mi ze sobą