Człowiek całe swoje życie szuka miłości, bo czy się do tego przyznaje czy nie, ma świadomość, że to jedyne co uczyni go szczęśliwym. Więc szuka, poznaje ludzi, rozmawia, otwiera się przed nimi, kocha, marzy, cierpi i nienawidzi. Zaklina się, że to już ostatni raz, że nigdy więcej, a później znów to samo. Aż pewnego dnia trafia na kogoś kto może nie spełnia wszystkich wymagań, może nie jest idealny, ale idealnie do niego pasuje. Zaczyna wierzyć w to, że to jest to czego szukał.
Dla tej osoby jest w stanie przeskoczyć morza, przenosić góry, oddać życie i ma tą słodką pewność, ten spokój. To Ty! Początkowo to sielanka, jesteście w kontakcie 24/7. Non stop wiadomości, telefony, spotkania. Pewnego dnia zauważasz, że macie dalej ciągle kontakt, ale nie co minutę. Nie dzwoni już do Ciebie 20 razy dziennie. Zaczynasz myśleć, zastanawiać się.. Dlaczego? Czy to już nuda? A może przestaliśmy się kochać. Zapominamy, że druga osoba ma swoje życie.
Tak, jesteście razem. Dalej planujecie wspólną przyszłość, ale na miłość boską, odrobinę swobody.
Pezet śpiewał: "I należysz do mnie, choć to nie kwestia posiadania" i miał rację. Nie jest Twoją własnością. Ma prawo by wyjść na piwo, iść na siłownię, grzebać przy aucie. Sam!
Mam taką teorię, że "Z partnerem jest jak z mokrym mydłem. Jeśli będziesz go trzymał za słabo albo za mocno, po prostu Ci się wyśliźnie". Daj swobodę, ale nie pozwól by myślał, że Cię nie obchodzi.
Pozwól mieć własne życie i sam też je miej. Doceniaj te chwile, gdy możecie być sami i celebruj te, gdy jesteście razem.
Inni zdjęcia: ... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24