co jest, że jednego dnia pierdole to wszystko, a drugiego chce przytulić wszystkich, których pierdoliłam wczoraj ?
fucking logic .
albo czemu jest tak, że osoby, które znam kilka miesięcy bardziej pomagają niż ci którzy ponoć są "ze mną" kilka lat ? tak naprawde to ich już chyba nie ma . "łatwo przyszło-łatwo poszło" co nie ?
słowa, to niby nic takiego, ale jak kurewnie bolą . ja kiedyś zostawiłam przyjaciela, to teraz "przyjaciel" zostawił mnie, pierdolona sprawiedliwość dopadnie każdego . :D
kolejne pytanie, czemu mam skłonność do nazywania "przyjaciółmi" ludzi, którzy sie kompletnie za nich nie uważają ?
co ja kurwa narzekam, jest mnóstwo ludzi, którzy są ze mną, których kocham i zrobiłabym dla nich wszystko.
ale.. chce mi sie ryczeć jak skurwysyn bo nie wszyscy, których cenie ja, cenią mnie.
cześć .