To jest wasz brudny, zakłamany świat.
Świat w którym człowiek nic nie jest wart.
Liczy się pieniądz, to jest wasz Bóg.
Nie ma miłości, a Chrystus to wróg.
Nadchodzi nowe pokolenie,
w rękach butelki i kamienie,
hasła na ustach w sercach chaos,
idzie i krzyczy: mało, mało!
Mało wolności i brak przyszłości,
toniemy w morzu beznadziejności.
Jak dinozaury wyginiemy,
chyba że wszyscy wyjedziemy.
Gdzie zmierza nowe pokolenie?
Czy jest nadzieją czy brzemieniem?
Czy świat odmieni czy rozpieprzy?
A może tylko zmieni w lepszy?
Czy krwią swe ręce znowu splami?
A może skreśli słowo "zabij"?
Czy wszystkich spisać ich na straty?
Czy wysłać nagich na armaty?
Czasem odnoszę wrażenie, że dzień siódmy nadal trwa, a Bóg ciągle odpoczywa, przez co świat trochę podupada...