Mój B wrócił. Cieszę się strasznie, że w końcu mogę z nim porozmawiać. Tęskniłam tak bardzo za nim, że nie potrafię nawet tego opisać.
Zakwasy nie przeszły, wręcz przeciwnie... nasiliły się. Ledwo się ruszam, a mimo to mam taką wielką ochotę poćwiczyć, że mimo dużego bólu chcę spróbować. Dopóki jakaś ta motywacja jest to chcę z niej korzystać. A może właśnie jutro będzie jeszcze gorzej... wtedy odpuszczę.
Dalej mało jem. I nawet jak mój brzuch domaga się jedzenia to nie mogę go przełknąć. Chociaż i tak postęp mały jest, bo zrobiłam sobie domowy budyń i zjadłam go cały kubek. Nawet dobry wyszedł tylko szybko zmienił konsystencję na płynną xD
Jeśli poćwiczę to dodam jeszcze jakąś mało interesującą notkę :D Polubiłam tego bloga, polubiłam tą atmosferę jaka tu panuje, polubiłam Was moje chudzielce :)