Minął lipiec i zły okres znów powrócił.
Na miesiąc moglam zapomnieć o smutkach, chociaż i nadal tkwiły we mnie gdzieś glęboko.
Tak jak sądziłam, te wakacje są najgorszymi ze wszystkich.
Zawitał sierpień i mój stan psychiczny znowu się pogorszył.
Boli mnie parę rzeczy, tak jak zazwyczaj nie przejmuję sie drobnostkami teraz zebrały się one w jedno wielko gówno.
Główną przyczyną tego wszystkiego są oczywiście moje poprawki.
Ciągle sobie wypominam jak ja mogłam byc tak głupia, żeby sobie tak spierdolić wakacje.
Ten cudowny okres kiedy można odpocząć, mieć wszystko w dupie i niczym się nie przejmować.
Ale potem mówię sobie, że nie warto patrzeć w przeszłość.
Dobrze zdaję sobie z tego sprawę, że nie warto jest wracać do tego co było.
Tylko, że tak jak wiele innych teorii znakomicie mi znanych bardzo ciężko jest mi wykorzystać w praktyce.
Powiem tak, jestem pizdą. Przeraża mnie to.
Myślałam, że się czegos nauczyłam, odnosiłam wrażenie jakiejś siły wewnętrznej.
To wszystko było złudne, nie jestem twarda.
Próbuję być, czasami mogę sprawiać takie wrażenie.
Do pewnego czasu zazwyczaj daję radę, ale są takie bardzo wrażliwe punkty, że tak to określę.
I teraz jest tego trochę w mojej głowię.
Oprócz komisów, z tych grubszych problemów jest jeszcze to okropne uczucie.
Uczucie, ktorego nie chce czuć, z którym walczę, które sprawia mi tyle przykrości jednocześnie mnie niszcząc.
Mija już 4 miesiąc od rozstania, a ja dalej o nim myślę, nie potrafię powiedzieć dlaczego.
Sama się sobie dziwie, jestem na siebie po prostu zła, bo ten człowiek nie zasługuje na to!
Powinnam mieć go głęboko w dupie!
Najgorsze jest to, że nie mam na to wpływu, nie mogę z tym nic zrobić.
Czasami przypominam sobie o tych wszystkich złych rzeczach, żeby nie tęsknić za tym wszystkim.
Muszę sobie zawsze przypomnieć, zeby do tego głupiego łba doszło dlaczego to skonczyłam.
Miewałam myśli o powrocie do niego, jest mi z tym po prostu głupio.
Sama nie wiem czy tęsknie konkretnie za nim jako osobą, czy po prostu samotność ma na mnie taki wpływ.
Bywają momenty, że siedzę, jest mi strasznie przykro, mam potrzebę wygadania się, ale nie czuję się na silach żeby z kimkolwiek w takim momencie porozmawiać, nie ma po prostu takiej osoby.
Zauważyłam, że przyczyną może być po prostu uraz.
Zrazilam się do ludzi już nie raz.
Jestem osobą, która strasznie dużo narzeka, typowa pesymistka.
Starałam się cos z tym zrobić, praca nad sobą samą, po paru latach widziałam zmianę.
Niestety takie negatywne podejście do życia, jakaś taka niestabilność emocjonalna jest częścią mnie i nie mogę całkowice się jej pozbyć.
Na jakis czas było lepiej, nawet mogę powiedzieć, ze bylam dumna ze swojego postepu.
Ale to powraca, boję się, że przyjdzie moment, w którym juz nie będę miała siły, zeby to opanować.
Nie jest to rzecz prosta, ale musze to ogarnąc, bo to ściąga mnie na dno.
Kiedy już chcę czegoś, wiadomo samo to wszystko się nie stanie, cięzko jest mi do tego dość, ponieważ posiadam kolejną bardzo złą cechę, która jest wielką przeszkodą dla osiągnięcia czegokolwiek.
Oczywiście jest to LENISTWO, ciągle tem sam problem.
A przecież kiedy nie będzie mi się nic chciało, to nie będe wstanie zrobić niczego.
Czasami zaboli mnie serce, i przez chwile przeszywa mnie najgorsze uczucie świata.
Nigdy nie sądziłam, że to może być aż tak męczące.
W ogóle nie wyobrażałam sobie co mogł oznaczać ból serca.
Dalej nie jestem w stanie zrozumieć jak to się dzieje, nie potrafię nawet tego opisać.
Mam nadzieję, że niedługo to wszystko minie, najbardziej na świecie pragnę żeby to wszystko już odeszło i dało mi spokój.
Następna przygnębiająca rzecz to przyjaciele, a wlaściwie ich brak.
Sama już nie wiem kogo mogę tak nazwać, podobno ich miałam, ale jakoś tego nie odczuwam.
Mam znajomych, dobrych znajomych, i tych najbliższych, ale czy to wlaśnie przyjaźń.
Można tak nazwać kogos kto ma w dupie jak sie czujesz, nie zwraca uwagi na to, po prostu odnosisz wrażenie, że ma na Ciebie totalną zlewkę?
Albo czy można nazwać tak osobę, z która na długi czas urywa Ci się kontakt, nie wiesz co dzieję się w jego życiu, a on nie wie co dzieje się w twoim?
Bądź nagle nie masz z kimś o czym rozmawiać i nagle przychodzi ta niezręczna cisza i nie wiesz co o tym myśleć, tak się dzieje z przyjaciółmi?
Sama już nic nie rozumiem.
Kolejna spierdolona we mnie rzecz ! Ja nigdy nic nie wiem.
Boże jakie to irytujące, nie dość, że dla otoczenia i ludzi wokół, to jak bardzo irytuje to mnie samą.
Mam tyle wad, jedyne nad czym staram się teraz panować to to żeby nie pogrązyc się nagle i nie popaść w ogromne kompleksy.
Tak jak to bylo kiedyś, nie dopuścić do tego żebym uważała się za najgorszą i nabardziej beznadziejną osobę świata.
Jest mi minimalnie lżej po napisaniu tu tego wszystkiego, wszystko to o czym teraz pomyśle przelewam wlasnie tutaj.
Mam już tak, że muszę coś z tym co mi głowie siedzi zrobić, opisac to, powiedzieć komuś, w jakiś sposób wyrazić to co czuję, bo inaczej mój mozg szaleje i źle sie ze mną dzieje.
Nie mogę trzymac tego w sobie, a jak już wspomniałam nie czuje żebym mogła teraz do kogoś zadzwonic i to wszystko mu powiedzieć.
Szczerze to nawet nikt nie musiałby nic mi na to odpowiedzieć, wystarczyłoby mi tylko gdyby mnie wysłuchal.
Muszę uważać żeby znowu nie zatracic swojej wartości.
Znowu tracę wiarę w siebie, jak dopuszczę do powrotu tej nienawiści do samej siebie to już będzie koniec.
Wcześniej wyciągał mnie z tego chlopak. teraz juz tak nie będzie.
Ludzie tylko zaczną się oddalać.
boję się bardzo się boję.
Znowu nie napisalam tu wszystkiego, ale z tych głównych śmieci które teraz we mnie siedzą wymieniłam te najbardziej bolesne, czy przerażające.
Trzeba iść spać, mam ochotę się wypłakać, ostatnio dosyć często mi się zdarza to robić.
rano wstaje przychodzi paula a potem dalej zakuwam, oby nie na marne.
Potrzebuje wsparcia, cięzko mi przez to wszystko przechodzi się samej.
Dobranoc zyczę samej sobie, obyś mogła zasnąć głupia użalająca się nad sobą (jak zawsze) młoda i głupiutka dziewczyno :)