Czuję w sobie tak wielką pustke, nie wiem jak sobie z nią radzić. Gdy jestem wśród ludzi pamiętam jak się uśmiechać, jak się zachowywać, by wszyscy myśleli, że radzę sobie z tym bólem. Żeby myśleli w sumie, że żadnego bólu nie ma. A jest. Bo jestem zakochana w osobie, która nie chce mnie znać. W osobie, której poświęciłam tyle czasu, tyle łez. Dla ktorej wykonałam tyle wyrzeczeń, dla której starałam się być jak najlepsza. Dla osoby, której humory znosiłam, bo wiedziałam, że jest cudowny. Wiedziałam, ze spotkalam na swojej drodze osobe, ktora naprawde jest warta mojego uczucia. I byla, ale chyba juz nie jest. I nie wiem jak mam wyrzucic ta milosc z mojego serca, to tak strasznie, strasznie boli. Nie moge czasem oddychac, gdy zasypiam, bo przypominam sobie jak to bylo zasypiac przy nim. Czuc jego cieply oddech na moich wlosach. Przypominam sobie jakie to uczucie, gdy mnie całował, przytulał. Jakie to uczucie, gdy on przytulał mnie tak mocno jakbym była najwazniejsza na swiecie, w jego swiecie.I probuje, tak cholernie mocno probuje zostawic to juz, nie myslec, nie plakac, ale.. To uczucie powraca, swiat wiruje, oczy nie widza wyraźnie, pojawia się to uczucie w klatce piersiowej - jest całkowicie pusta. Tak pusta, ze nie chce juz zyc, tak pustka, ze czuje cala bezsensownosc w tych kilku sekundach. A potem wracam do zycia i mam sie calkiem dobrze, by po jakims czasie znow sie zastanawiac jakim cudem poradze sobie z jego nieobecnoscia.
I wiem może to śmieszne, ale nikt nie jest w stanie wyobrazić sobie jak to bylo gdy zostawialiśmy sami. Jak on patrzył, jak o mnie dbał, jak mnie słuchał. Był jednym z lepszych rozmówców w moim życiu, tematy nigdy nam się nie kończyły. Potrafiliśmy tak pięknie się zgrać, tak pięknie być razem. I nie wiem jak żyć z myślą, że już nigdy nie obudzę się obok niego i nie pomyślę " Jest pięknie". I wiem, że zaraz dopadłaby mnie rzeczywistość i wiem, ze potem zdałabym sobie sprawę, że już dłużej tak nie mogę, ale to wszystko nigdy nie było i nie jest logiczne. Jestem jedną wielką tęsknotą, nie umiem ogarnąć siebie beez niego, potrzebuję, żeby mnie wysłuchał, by ostatni raz przytulił i by wiedział, ze znaczył tak cholernie dużo i tak bardzo to spieprzyliśmy. Chcę by o mnie nie zapomniał, by obiecał, że zawsze będzie pamiętać. Ja chciałabym już wymazać z pamięci szczegóły, które mnie katują. Ale nie umiem, one po prostu tam tkwią i nigdzie się nie wybierają. Pamiętam wszystko. Pierwszy pocałunek i pierwszą wspólną noc. I pierwsze wszystko..