Czy można przysłonić Miłości Słońce, słowa obłokiem ponurym?
Czarna, wroga chmura, a z niej grad lodowatych ostrzy
Spadają na ziemię celując we mnie na raz, dwa, trzy
Przebijając mnie z impetem i na wskroś
Raniąc znacznie więcej niż tylko żywe tkanki
I zabijając we mnie to, co żyło motylim życiem
Ulewa ciężkich, stalowych słów
I krzyk mój rozpaczliwy staje się w tym obłędzie niemy
W końcu padam na ciepłą ziemię
Niegdyś ciemną jak długie pasma moich włosów
Teraz opływającą w kolory krwistej czerwieni
Czekając aż śmierć urokiem swym mnie oniemi