Na mój matematyczny rozum to nie działa.
I nijak mi to nie pasuje i wciąż chcę to zmieniać.
Po prostu litości.
I na pewno mnie na to nikt nie namówi.
Bo to jest wręcz denerwujące.
No cóż.
To się nazywa umysł mat-ang-wosowca.
Kończy się rok szkolny,
kończy się połowa przedmiotów,
a ja tu praktycznie nie chodzę do szkoły ^^
Ale miejmy nadzieję, że uda się powyciągać wszystko,
żeby te cztery szóstki na maturalne już były zaklepane ;)
Da się radę, tylko trzeba się sprężyć i wziąć za siebie.
Wszystko jest możliwe.
Jutro tylko 3 lekcje,
pojutrze UJ,
potem Lednica,
a w pon. kartk. z Futur Simple.
Ciekawe, ciekawe.
Dobrze, że jest tam mało nieregularnych :)
Ale mimo wszystko przydałoby się wziąć za siebie.
O...
I iść jutro na projekt ;/
Kurczę, to szkolenie MUSI się skończyć o 14.
I jakoś się żyje.
Bo żyje się raz.
Chociaż trzeba zarywać noce i tyle nadrabiać,
tyle się uczyć,
to na wszystko jest czas.
I dobrze, że ta choroba przyszła w tym momencie.
Gdyby nie to, nie dałoby się już nic cofnąć.
Klamka by zapadła,
życie toczyłoby się niby dalej,
ale byłoby...
sama nie wiem już czy gorzej czy lepiej.
Na pewno inaczej.
Ale obawiam się, że raczej gorzej.
Bo to wszystko i tak zaszło już za daleko.
Stanowczo za daleko.
I chyba nigdy więcej już tam nie pojadę.
To było takie... dziwne i...
Nie, to nie dla mnie.
Za mało wymagające, za mało wystarczające jak dla mnie.
Mam dostęp do lepszych atrakcji ciut bliżej i... ciut dalej.
I wszystko się kręci wokół tej 'najważniejszej' rzeczy na świecie.
No bo wokół czego innego ?
Oby tylko nie zabrakło.
Ale bgd.