Podchodzisz do lodówki, machinalnie otwierasz ją, spoglądasz oceniająco i stwierdzasz, że najwyższy czas znaleźć sobie jakieś sensowniejsze hobby. Próba uchwycenia momentu, w którym zapala się światło w lodówce z pewnością do logicznych nie należy. Ale kto z nas nie miewał takie zdarzenia? Jest ktoś? Nieważne, z pewnością znajdzie się multum innych pozbawionych sensu czynności.
Także i u mnie.
- słuchanie muzyki przez słuchawki, a mimo to próba przyciszenia/podgłoszenia jej za pomocą głośników.
- nieodparta żądza wyrzucenia cukierka i zjedzenia papierka po nim.
- gdy zabieram się do jakiejś długiej pracy, lubię umilać sobie czas, sprawdzając, ile już udało mi się jej wykonać, bądź ile czasu upłynęło: stąd miewam myśli typu "uff, jeszcze tylko siedem szesnastych i będę miał ten cholerny spokój". Najlepsze jest to, że nawet wstając do szkoły zdarza mi się to robić, wyznaczając sobie codzienne czynności takie jak mycie zębów, ogarnięcie się, usztywnienie mych cudnych włosów i tak dalej xD
- wręcz maniakalne rozpoczynanie jedzenia kanapki od lewej strony.
- gdy pstrykam palcami, muszę zrobić to dokładnie po tyle samo razy każdym. W przeciwnym razie czeka mnie depresja.
- lagi w trakcie słuchania muzyki niemal na pewno poskutkują śpiewaniem wulgaryzmów w rytm utworu.
- z powodu któregoś newsa na bezużytecznej dotyczącej stwierdzenia, że szczęśliwi ludzie śpią na lewym boku, zdarzało mi się zrywać w nocy tylko po to, by przewrócić się właśnie na ten bok. Na szczęście jakiś czas później inny portal stwierdził, że jednak po prawej, co wprawiło mój mózg w zakłopotanie. Chyba postanowił przestać wierzyć w te bajki i pozwolić mi spać tak, jak mi wygodnie.
- wymyślanie własnego tekstu zagranicznych piosenek (mniej więcej brzmi to jak "sdfusdiofvbcbd"), po czym sprawdzenie oryginału. Szybki loading mózgu i stwierdzenie, że jednak moja wersja była lepsza. Mimo to ciągle sprawdzam tekst - i nieustannie się zawodzę.
- po wcześniejszym zakończeniu pisania sprawdzianu obliczam sobie zdobycia ilu punktów jestem pewien. Na tej podstawie wyliczam sobie ocenę, by potem wkurwić się, że zamiast poprawić banalnie proste zadanie, bawiłem się w nauczyciela.
- przez to, że zacząłem przedrzeźniać mojego psa i mówić do niego "łoh łoh łoh", zdarza mi się zwracać w ten sposób również do kotów, a raz nawet do... uwaga, uwaga... dziecka mojej siostry! xD
- niegdyś, gdy zabijałem muchy, budził się we mnie instynkt trenera pokemon. Przechodziłem z pokoju do pokoju, zabijając po jednym przedstawicielu ich gatunku, ciesząc się, że mam w swej drużynie ziomków z tyyyylu regionów!
- podświadome odtwarzanie irytujących mnie ruchów: na którejś imprezie dostrzegłem, jak pewien chłopak wyjątkowo wkurzająco mnie tańczył, poruszając swą szyją okropnie sztywnie, trochę jakby co 2 sekundy dostawał jej paraliżu. Później zauważyłem, że po zobaczeniu tego też zaczęło mi się to zdarzać.
- hipokryzja objawiająca się tym, że choć nie widzę sensu w poprawianiu faili ortograficznych (ogólnie to, co mówił Dem), cały czas to robię. Mam nawet własny fetysz: niepoprawne używanie "tą" i "tę". To samo z memami - choć zdarza mi się wybuchnąć gniewem na samą myśl o nich, nie da się raz na jakiś czas ich nie użyć.
- nieustanne wkurwienie na powyższe i mimo to powtarzanie ich. Jebać logikę.
A, no i wstawianie nie mających związku z treścią zdjęć.