Zdaje się, że mając internet, człowiek mógłby zająć się czymś więcej niż masturbacją po raz kolejny do tego samego pornola tylko dlatego, że ma się do niego sentyment. Rozpocząć pracę nad programem kosmicznym, żeby w końcu stąd wyjebać, żeby opracować recepturę własnego narkotyku czy co kto tam sobie chce. Niestety, jakie są realia, każdy wie: wszyscy mamy kilka ulubionych portali, na które wchodzimy, resztę stron odwiedzamy prawdziwie sporadycznie. Postanowiłem posługując się historią z kilku ostatnich dni ocenić, które zakątki internetu odwiedzam najczęściej.
- facebook - cóż, choć założyłem ten portal dość późno w porównaniu do większości znanych mi użytkowników internetu, obecnie ciężko mi wyobrazić sobie życie bez przynajmniej jednokrotnego odwiedzenia tego portalu. Choćby po to, by bez większego sensu popisać z jakimś znajomym, gdy akurat nikogo nie ma na skype, a kasa na koncie wyczerpana.
- joemonster - to nie jest moje uzależnienie na miarę fejsbuka, ale wchodzę często i dni, gdy nie odwiedzam tego portalu, należą do rzadkości. Coś jest w dowcipnej narracji charakteryzującej sporą część artykułów. Nieco posysają artykuły poświęcone w 100% cyckom, ale jednak inne obfitujące w ciekawostki wstawki zdają się to równoważyć. Bez wątpienia moja ulubiona strona.
- ask - choć sam nie mam konta (a przynajmniej swojego XD), to przeglądam kilku osób, nie tylko mi znajomych. Choć przyznam, że większość wywołuje we mnie pogardę, bo to dość ciekawy portal, na którym można by podzielić się z opinią publiczną ciekawymi poglądami albo przynajmniej rzucić śmiesznym tekstem, to niemal wszyscy starają się przylansować swoim bogatym życiem towarzyskim albo pisząc coś totalnie bez sensu (udzielanie odpowiedzi na pytania - o ile można to tak nazwać - typu "hej ;*")
- mistrzowie - staram się odwiedzać regularnie, bo czasem trafią się perełki. Gorzej jak na 2 strony trafi się może z jeden screen, który ledwo wywoła mój uśmiech. Ale ogólnie okej i warto czytać komentarze, bo sporo zabawnych ludzi się tam kręci. :D
- ulub - bo winamp mi się tnie, a nie każdą piosenkę chce mi się pobierać i zrzucać na telefon, tym bardziej, że mam całe 185 MB miejsca.
- nolags - bramka proxy, z której korzystam najczęściej, jako że z pewnych durnych powodów zostałem zablokowany na kilku forach.
I, NO CÓŻ...
- redtube - zasadniczo ostatnia wizyta datowana jest na co najmniej 4 dni wcześniej, jednak to dość łatwe do wyjaśnienia.
Kiedyś moje życie było naprawdę trudne, nieustannie denerwowałem się na zacinające się w finałowym momencie filmy... To było naprawdę nie do zniesienia... Jednak od kiedy odkryłem odżywkę do włosów program YTD VIDEO DOWNLOADER, nie mam tego problemu! Po prostu kopiuję link i pobieram! To naprawdę fantastyczne!
I właśnie w ten sposób mogę się uzbroić w bogate zapasy pornografii na kilka dni. Tak na wypadek, gdyby mi neta brakło.
Gorzej, jak wyjebią korki boże co to będzie.
Tym nieco dramatycznym akcentem żegnam się.