hej. ;*
w sumie to taki średnio zaczęty dzień średnio trwający i chyba równie średnio się zakończy. pogoda za oknem straszna, od rana padało, potem śnieg z deszczem a teraz zimno jak nie wiem, chociaż słońce próbuje się delikatnie przebić przez niewidzialną barierę z chmur.
w sumie to poszłam na 3 lekcje, potem jakieś wyjście do teatru miało być, ale jakoś nie miałam ochoty na oglądanie kolejnej sztuki, opowiadającej o prawdziwej miłości i blebleble.
w sumie to 8 min abs daje w kość na start. ale to chyba najlepsze uczucie, kiedy nasze mięśnie są spięte i powodują minimalny ból. to znak, że coś się dzieje z tym całym niepotrzebnym tłuszczykiem na brzuszku.
w sumie to gdyby nie fakt, że dzisiaj rano ojciec powiedział kilka niezbyt przyjemnych rzeczy na mój temat i na temat przyszłości to pewnie byłoby o wiele lepiej niż jest teraz.
w sumie to nie jestem głodna, raczej rozczarowana, smutna, nieco zażenowana tym, co się dzieje wokół. ale damy radę nie?
w sumie to dzisiaj mija 7 miesiąc, od kiedy ostatni raz sama sprawiłam sobie ból. nie wiem czy zrozumiecie, ale jestem z tego powodu mega dumna. z tego, że odnalazłam w sobie na tyle dość siły, by zmierzyć się z problemami i pułapkami życia bez zbędnych szram na skórze gdzie popadnie.
śn: płatki z mlekiem - ok.150 kcal
12.40 - kawa z odrobiną czekolady na gorąco - nie wiem ile, z 20 kcal [?] bo to tylko z wodą było.
ob: kasza jaglana z małymi marchewkami (takimi jak są czasem do warzywek dodawane np. Hortexu) - zaokrąglam do 300 kcal.
k: jabłko, mandarynki x3
jak się trzymacie, ślicznoty? ;*
chudego. :***
PS. Paolo Nutini - These Streets.
równie niesamowicie nastrojowa co poprzednia. :3