niesamowite jak nowa para szpilek potrafi uszczesliwic (ko)kobiete.
+10 do szczescia.
Brak kreatywnosci zagoscil w moim zyciu na dobre. Wena rowna sie zeru, ale zwalmy to wszystko na przemeczenie. Juz nawet nie potrafie wymyslic sensownego prezentu (ale z drugiej strony, co kupic osobie ktora ma wszystko?).
Dziwne, ze wszyscy czekaja na czekoladowa fontanne, a ja nie jem jutro nic, by miec miejsce na pozniej? Chyba niee.ee.
Swoja droga przydaloby sie zajrzec do mok, bo niedlugo zapomna jak wygladam i nie beda chciali dopuscic mnie do obslugi dni dgl, a to nie bedzie fajne. (kazdy by chcial poznac Krzysztofa Ibisza!).
Poza faktem, ze omal nie wjechalam na zielenogorskie rondo pod prad, to uwazam, ze L idzie mi calkiem dobrze. Instruktor tylko ciagle sie ze mnie smieje, zupelnie nie wiem dlaczego.
Reszte dzisiejszego wieczoru zamierzam przeznaczyc na ukulturalnianie mojego prawie zjedzonego przez mass media mozgu. (rahiohead <3 + muse <3 + ksiazka).
hell yeah!